Mija tydzień od skandalu, jaki miał miejsce w PGE Ekstralidze. Drugie podejście do meczu ebut.pl Stali Gorzów z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz zakończyło się obustronnym walkowerem. Po obfitych opadach deszczu obie drużyny uznały, że tor nie nadaje się do jazdy. Innego zdania był sędzia Michał Sasień, a najbardziej poszkodowani byli kibice, którzy przez kilka godzin mokli na darmo na stadionie. Straty po skandalu, biorąc pod uwagę możliwe odszkodowania, liczone będą w milionach złotych.
Odpowiedzialność zbiorowa w PGE Ekstralidze?
Ekstraliga Żużlowa postanowiła surowo ukarać niesubordynację żużlowców. Na seniorów nałożono kary w wysokości 50 tys. zł, lżej potraktowano młodzieżowców - oni mają do zapłacenia po 10 tys. zł. Nie wszystkim ten werdykt przypadł do gustu. Ireneusz Maciej Zmora zwrócił uwagę w social mediach, że część żużlowców w ubiegły wtorek była gotowa do wyjazdu na tor.
"Zastosowano odpowiedzialność zbiorową. Ukarano nawet dzieciaków, których nikt o zdanie nie pytał. Do tego karę otrzymał Jakub Miśkowiak, który chciał jechać w tym meczu. Pokazówka jak w stalinowskim reżimie! Wstyd" - napisał były prezes Stali Gorzów.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica zaprasza na ORLEN 80. Rajd Polski. To będzie sportowe święto
Czy faktycznie można mówić o "odpowiedzialności zbiorowej" i "pokazówce jak w stalinowskim reżimie"? O stanowisko poprosiliśmy Przemysława Szymkowiaka, dyrektora ds. mediów i PR w Ekstralidze Żużlowej. Zwrócił on uwagę, że decyzję o karach podjęła Komisja Orzekająca Ligi, czyli specjalny wydział spółki zajmujący się sprawami dyscyplinarnymi.
- Orzeczenia KOL, przypomnijmy, dotyczą wszystkich zawodników zgłoszonych do składów na mecz, ponieważ zawodników reprezentuje na zawodach drużynowych kierownik drużyny. W związku z powyższym, nie ma czegoś takiego jak stwierdzenie o "rzekomości gotowości do jazdy w meczu" lub też pytania przez sędziego o zdanie każdego zawodnika, gdyż, powtórzę, zawodników w całości, całą drużynę, reprezentuje kierownik drużyny - powiedział Szymkowiak w rozmowie z WP SportoweFakty.
Tymczasem to właśnie kierownicy drużyn z Gorzowa i Grudziądza podpisali się pod protokołem, w którym potwierdzono odmowę wyjazdu na tor. Nie wyszczególniono w nim, że któryś z żużlowców jest gotowy do rozpoczęcia spotkania i może stanąć pod maszyną startową.
- Nie ma zatem mowy o odpowiedzialności zbiorowej, ponieważ sprawa każdego zawodnika obejmuje osobne postępowanie i wina każdego z zawodników jest rozpatrywana rozdzielnie. Na marginesie dodam tylko, że klub jako uczestnik odpowiada osobno, a osoby urzędowe klubu także osobno - dodał Szymkowiak.
Czy żużlowcy mogą liczyć na zmniejszenie kar?
Każdy z żużlowców ma prawo złożenia odwołania od decyzji KOL. Obecnie między zawodnikami trwają dyskusje w tej sprawie. "Ciekawy" jest chociażby przypadek Jana Przanowskiego, który w tym roku nie wyjechał do ani jednego wyścigu w PGE Ekstralidze, a otrzymał karę 10 tys. zł za mecz w Gorzowie.
Czy możliwa jest zatem sytuacja, w której KOL dokona indywidualnej analizy sytuacji każdego żużlowca i zmieni wysokość kar dla poszczególnych zawodników? - Po zgłoszeniu sprzeciwu komisja przeprowadzi postępowanie, w ramach którego nałożone kary będą mogły zostać zmienione, tj. zaostrzone lub złagodzone w zależności od przebiegu postępowania - podkreślił Szymkowiak.
Słowa przedstawiciela Ekstraligi Żużlowej trafiają do Marty Półtorak. Była prezes klubu z Rzeszowa już przed tygodniem zwracała uwagę na to, że w Gorzowie popełniono zbyt wiele błędów. Argumentacja ws. kar jest jednak dla niej dość logiczna.
- Ciężko, aby sędzia pytał z osobna każdego, czy chce jechać w danym meczu. Co byłoby w sytuacji, gdyby połowa drużyny była gotowa do wyjazdu na tor, a połowa nie? Regulamin musi to jakoś precyzować - powiedziała nam Półtorak.
Zdaniem byłej prezes Stali Rzeszów, w takich sytuacjach można by w protokole pomeczowym odnotować, kto wyraźnie sprzeciwił się wyjazdowi na tor. Byłaby to podstawa do zróżnicowania kar. - Gdyby arbiter zaznaczył w takim piśmie, że zawodnik X uznał tor za nieregulaminowy i odmówił udziału w meczu, a żużlowiec Y był gotowy do startu, to byłaby podstawa do ich różnego potraktowania - dodała.
- Na pewno współczuję Przanowskiemu. Nie wiem, czy po wydarzeniach z wtorku nadal podoba mu się żużel, skoro jeszcze nie zadebiutował w lidze, a już jest 10 tys. zł "w plecy". Podtrzymuję swoje zdanie, że w Gorzowie popełniono za wiele błędów i oby jak najszybciej zamknięto temat obustronnego walkowera, bo nie służy to dyscyplinie - podsumowała nasza ekspert.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Cztery turnieje, czterech zwycięzców. Dlatego Zmarzlik zgarnie tytuł w cuglach
- Co z weryfikacją meczu w Gorzowie? Mamy najnowsze informacje