Żużel. Mecz w Gorzowie do powtórki? "Każda decyzja będzie ciągiem dalszym skandalu"

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: prace na torze w Gorzowie
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: prace na torze w Gorzowie

Obustronny walkower w meczu ebut.pl Stali Gorzów z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz to największa afera w polskim żużlu w sezonie 2024. Co powinna zrobić Ekstraliga Żużlowa? Czy jest dobre wyjście z całej sytuacji? Niekoniecznie.

Polskie środowisko żużlowe ciągle żyje sprawą obustronnego walkowera w meczu ebut.pl Stali Gorzów z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz. Obie drużyny miały odmówić wyjazdu na tor, przez co sędzia Michał Sasień podjął dość nietypową jak na realia PGE Ekstraligi decyzję. Władze rozgrywek wyjaśniają już wydarzenia z wtorku i zapowiadają srogie kary.

Jak zaznaczył Przemysław Szymkowiak z Ekstraligi Żużlowej, kluby mogą się odwołać od decyzji weryfikacyjnej, co stanowi dla nich cień nadziei. Nieprawdziwe są twierdzenia, jakoby po ogłoszeniu walkowera, nigdy nie doszło do powtórki spotkania. W roku 2012 zarządzono powtórne rozegranie meczu w Toruniu, bo sędzia Piotr Lis źle policzył KSM ekipy z Tarnowa.

- Powtórka meczu? Każda kolejna decyzja będzie ciągiem dalszym tego skandalu i brnięciem w aferę. Sytuacja jest patowa i nie widzę tu dobrego rozwiązania - komentuje w rozmowie z WP SportoweFakty Marta Półtorak, była prezes klubu z Rzeszowa.

ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Cegielski prezesem klubu? "To jest miła perspektywa"

Nasza ekspert nie rozumie też obecnego zachowania przedstawicieli ebut.pl Stali Gorzów, którzy twierdzą, że nie odmówili wyjazdu na tor. - Trzeba było powiedzieć, że jedziemy i Stal miałaby łatwe dwa punty. Zabrakło tu zimnego wyrachowania ze strony gorzowian. Skoro grudziądzanie od początku kwestionowali stan toru, to oglądalibyśmy na torze dwójkę żużlowców Stali - zwraca uwagę Półtorak.

- Z drugiej strony, Stal Gorzów podpisała protokół, w którym zaznacza, że tor jest niebezpieczny. Co, gdyby doszło do jakiegoś poważnego wypadku, nie mówiąc o tragedii? Kto poniósłby wtedy odpowiedzialność? Pewnie sędzia, bo pojawiałyby się argumenty, że ekipy od początku kwestionowały stan nawierzchni - dodaje była prezes Stali Rzeszów.

- To wszystko za daleko zabrnęło i nie da się tego naprawić. Każde rozwiązanie będzie złe. Można co najwyżej przeprosić kibiców i powiedzieć, że to się nie powtórzy. Jakby miało wyglądać takie odwołanie gorzowian albo grudziądzan? GKM nagle na rewanż mógłby wziąć Doyle'a, który wyleczy kontuzję. Może w drodze wyjątku, jako przyznanie do błędu, można by ten mecz powtórzyć. Tylko obawiam się, że to by jedynie spotęgowało liczne kontrowersje - kontynuuje Półtorak.

Część kibiców zwraca uwagę na to, że zawodnicy mają większą wiedzę na temat toru niż sędzia, bo to im przychodzi wyjeżdżać pod taśmę. Dlatego to żużlowcy powinni podejmować decyzję o tym, czy można rozegrać spotkanie. Półtorak się z tym nie zgadza. - Mielibyśmy samosądy. Jeśli pozbawimy arbitra prawa głosu, to będziemy mieć przeciąganie liny. Musimy pozostawić pewien autorytet arbitra, który musi ważyć argumenty obu stron w spornych sytuacjach - podsumowuje nasza rozmówczyni.

Czytaj także:
Dosadny komentarz byłego prezesa. "Trzeba mieć jaja, żeby odwołać mecz"
Gigantyczny skandal w Gorzowie. Straty liczone w milionach złotych

Źródło artykułu: WP SportoweFakty