Żużel. To był klucz do sukcesu Orła nad Wilkami. Szwed nie ma wątpliwości

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Oliver Berntzon w kasku czerwonym
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Oliver Berntzon w kasku czerwonym

Początek sezonu dla H. Skrzydlewska Orła Łódź był wręcz fatalny. W ostatnim czasie podopieczni Macieja Jądera złapali wiatru w żagle, co napawa optymizmem zespół przed kolejnymi ważnymi starciami.

W ostatniej rundzie Metalkas 2. Ekstraligi dosyć niespodziewanie pokonał na własnym terenie Cellfast Wilki Krosno (50:40). Liderem gospodarzy był Oliver Berntzon, który w pięciu startach wywalczył jedenaście punktów z dwoma bonusami. Dla podopiecznych Macieja Jądera była to przełomowa chwila, bo po raz pierwszy wygrali w tym roku na własnym obiekcie.

- Na pewno świetne [uczucie - dop. red.], co tu dużo mówić. Na samym początku okoliczności nieco nie były po naszej stronie. Na tor spadło sporo deszczu przed pierwszą gonitwą. Na całe szczęście rozpoczęliśmy dobrze i każdy wiedział, co ma robić i w jaką stronę iść z ustawieniami. Walczyliśmy ciężko, dobrze startowaliśmy i to dało nam wygraną - przyznał Berntzon w rozmowie z ekstraliga.pl.

H. Skrzydlewska Orzeł Łódź dzięki dwóm zwycięstwom zainkasował cztery punkty, co pozwoliło im się wydostać ze strefy spadkowej i w tej chwili złapać się na jazdę w play-offach. Jednak najgroźniejszy rywal w walce o 6. miejsce - #OrzechowaOsada PSŻ Poznań ma w tej chwili dwa spotkania mniej na koncie.

- Zdecydowanie tak, w końcu mamy powody do radości i uśmiechu. Co do samego deszczu przed zawodami, on często powoduje, że gospodarz traci atut swojego toru. Nam się udało trafić od samego początku, a to nas zmotywowało. Wiedzieliśmy, że musimy wygrywać starty i możemy zwyciężyć - dodał.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Holloway i Cegielski

Czytaj także:
- Dublet zawodników Włókniarza w krajowych mistrzostwach
- Wyrósł na czołowego juniora w PGE Ekstralidze

Komentarze (0)