Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Za tobą kolejny dobry występ w PGE Ekstralidze. Tym razem wywalczyłeś siedem punktów z dwoma bonusami w Częstochowie. Czujesz zadowolenie, że zapisałeś przy swoim nazwisku taką zdobycz czy jednak jest lekki niedosyt, że nie udało się dowieźć za plecami Kacpra Woryny i Madsa Hansena w dziesiątym biegu?
Kacper Łobodziński, zawodnik ZOOleszcz GKM Grudziądz: Na pewno. Na analizowanie tego biegu przyjdzie pora, a że mam trochę czasu na to, to na spokojnie sobie to obejrzę. Z wyniku na pewno jestem zadowolony, ale połowicznie, bo moja drużyna przegrała i to dwunastoma punktami. Musimy trenować oraz zrobić wszystko, by w kolejnym meczu zaprezentować się znacznie lepiej.
Kiedy przed sezonem typowano najlepszych młodzieżowców w PGE Ekstralidze, to raczej mało kto widział cię w czołówce. Kiedy rozmawiamy, to legitymujesz się czwartą średnią biegową wśród zawodników do 21. roku życia.
Na pewno miło mi, że to tak wygląda. Krok po kroku staram się być coraz lepszym zawodnikiem. Wiem, że skończyłem już dwadzieścia lat, że przez dwa lata zbierałem doświadczenie i chcę to teraz wykorzystywać. Cały czas jednak się uczę, ale daję z siebie sto procent.
ZOBACZ WIDEO: "Kompletnie niezrozumiałe". Kibice niepotrzebnie spędzili na stadionie cztery godziny
Byłeś doparowym Kacpra Pludry, ale w tym roku to ty jesteś tym, który musi ciągnąć wynik formacji młodzieżowej i być cennym wsparciem dla seniorów. To gdzieś siedziało z tyłu głowy, musiałeś na przykład popracować również nad sferą mentalną w przerwie zimowej?
Nie, raczej nie. Ze strony klubu czy ludzi wokół mnie nie jest narzucana mi presja. Takową sam sobie wytwarzam, bo chcę dawać z siebie z każdym meczem coraz więcej. Czy teraz jestem odpowiedzialny za ten wynik juniorów? Trudno powiedzieć. Ja po prostu wykonuję swoją robotę.
Zająłeś wysoką drugą pozycję w Srebrnym Kasku, który odbył się w Grudziądzu. Na ile pomógł ci atut własnego toru?
Na pewno pomógł, ale czasem takie prestiżowe zawody na swoim torze potrafią namieszać w głowie. Jak jedziesz na wyjazd, to zerka się na tor, zakłada jakieś przełożenia, a u siebie chce się kombinować i czasem to bywa zgubne. W środę wstrzeliliśmy się z ustawieniami, bez zbędnych i diametralnych zmian, co pozwoliło mi zająć miejsce na podium.
Drugie miejsce w finale Srebrnego Kasku, to nie tylko twój największy indywidualny sukces w karierze, ale i przepustka do międzynarodowych eliminacji do SGP2. To drugi i zarazem ostatni przystanek przed finałami mistrzostw świata. Ciebie czeka rywalizacja w niemieckim Ludwigslust.
Moim planem jest awans do finałów, ale chcę się tam pobawić żużlem. Plan minimum, którym była przepustka do kolejnego etapu już wykonałem, więc teraz pozostaje mi jechać i zobaczyć, co z tego wyniknie.
Od tego sezonu w twoim boksie obecny jest Ryszard Dołomisiewicz. Dobre wyniki to właśnie efekt współpracy z panem Ryszardem czy po prostu ta kooperacja to jakiś procent całości tego, jak ty się prezentujesz w tym roku?
Mam duże wsparcie ze strony całego klubu, zarządu i trenera Roberta Kościechy. Dodatkowo pan Ryszard jest dla mnie ogromną wartością dodaną i bardzo ważnym członkiem mojego zespołu, który dba u mnie o sprawy mentalne. Na pewno te dobre występy, to też jego zasługa.
W tym roku w ZOOleszcz GKM-ie Grudziądz doszło do ważnej zmiany, bo Robert Kościecha nie zajmuje się już wyłącznie juniorami, a całym zespołem. Odczuwasz jakieś zmiany z tym związane?
Nie. Dobrze znamy trenera Roberta, który daje z siebie sto procent i nawet nie odczułem jakiegoś mniejszego zaangażowania, a wręcz przeciwnie - jest go jeszcze więcej.
Czytaj także:
- Wpadł na dopingu i tłumaczy się. Winny... ząb mądrości
- Kiedyś jeżdżono na kartofliskach i nikt nie płakał? Zawodnik KS Apatora komentuje