Po pięciu biegach Texom Stal przegrywała w Poznaniu 12:18. Wtedy kierownictwo gości zdecydowało się na rezerwę taktyczną. Nicki Pedersen miał zastąpić Mateusza Świdnickiego. Duńczyk ostatecznie do tego wyścigu nie wyjechał, bo tłumaczył się awarią sprzęgła i problemami z drugim motocyklem.
Ta sytuacja wzbudziła ogromne kontrowersje. Na torze pojawił się ostatecznie Świdnicki, który był ostatni. Kto wie, czy właśnie ten bieg nie pozbawił rzeszowian szans na wywiezienie ze stolicy Wielkopolski kompletu punktów.
- Będziemy wyjaśniać to wewnątrz drużyny. Nicki wiedział, że przy takiej różnicy punktowej zostanie desygnowany do jazdy. Zjechał i powiedział, że doszło do awarii sprzęgła w najlepszym motocyklu. Z tego powodu odmówił. Paweł Piskorz mógł jedynie wycofać zmianę. Nie mógł zrobić innej. To wynika z regulaminu - mówi nam Michał Drymajło, prezes Texom Stali.
ZOBACZ WIDEO: Duże zmiany w teamie Maxa Fricke'a. Żużlowiec opowiedział o szczegółach
Do spotkania działacza z Pedersenem dojdzie w najbliższych dniach. Drymajło nie zakłada jednak z góry, że Duńczyk zostanie ukarany. - Prowadzimy z Nickim komunikację. Proszę jednak kibiców, żeby kibice nie wyciągali teraz wniosków. Najpierw posłucham jego tłumaczenia. Nie chcę teraz mówić, co postanowimy, bo to tak, jakby sędzia wypowiadał się przed ogłoszeniem wyroku. Nie przesądzam, że będzie jakaś kara, ale zapewniam kibiców, że nie zostawię tej sprawy bez wyjaśnienia. Publiczny lincz bez wysłuchania drugiej strony byłby jednak naprawdę nie na miejscu - tłumaczy Drymajło.
- Taka awaria może się zdarzyć każdemu, aczkolwiek zgadzam się, że zawodnik tej klasy powinien być gotowy na różne scenariusze. Dodam jednak, że w tej drużynie obowiązuje zasada sprawiedliwości. Jesper Knudsen miał wcześniej olbrzymie problemy sprzętowe, a dostawał kolejne szanse - przekonuje działacz.
W Rzeszowie czują olbrzymi niedosyt, ale po starciu z #OrzechowaOsada PSŻ-em są też pozytywy. Tym największym jest występ Jesper Knudsena, który we wcześniejszych meczach zawodził, a tym razem zdobył 11 punktów.
- Nic wielkiego się nie zmieniło. Ten chłopak po prostu uwierzył w siebie. My cały czas byliśmy do niego przekonani, bo widzieliśmy jego etykę pracy. Już wcześniej mówiłem, że potrzebował jednych zawodów na przełamanie i to się stało. Poza tym doszło u niego do zmian w teamie. Pojawili się nowi mechanicy. Nie chodzi jednak o to, że tamci wykonywali źle swoją pracę. Różnica polega na tym, że obecni robią to inaczej. Pomogliśmy mu też z przeglądem motocykli i to wszystko składa się na progres. Liczyliśmy go na pięć, siedem punktów, a on zrobił znacznie więcej i dzięki temu byliśmy w grze do samego końca - podsumowuje Drymajło.
Zobacz także:
Prezes PGE Ekstraligi przeprasza kibiców
Wiadomo co z Łagutą i Kowalskim