Przypomnijmy, że Nicolas Covatti w przerwie zimowej brał udział w rozgrywkach o Indywidualne Mistrzostwo Argentyny. W jednym z wyścigów uczestniczył w fatalnej kraksie, którą przypłacił poważnymi urazami. Choć lekarze zalecali mu prawie ośmiomiesięczną przerwę, to pod koniec kwietnia wrócił na tor i do ścigania. Nie miał jednak łatwo.
Pierwsze występy były nie tylko walką z przeciwnikami, ale również z bólem i samym sobą. Dopiero niedawno, bo 24 maja wystartował na Wyspach Brytyjskich. Dwóch wyścigów nie ukończył i wycofał się z dalszych zawodów. Przesłał zwolnienie lekarskie, co pozwoliło działaczom Plymouth Gladiators zastosowanie przepisu o zastępstwie zawodnika.
Niespodziewanie Covatti pojechał na towarzyskie zawody do Krsko. W pięciu startach wywalczył osiem punktów. Nie spodziewał się chyba wtedy, że to będzie początek jego kłopotów. W związku z występem na słoweńskim obiekcie działacze w Wielkiej Brytanii orzekli, że ten jest zdolny do jazdy w rozgrywkach ligowych. Mimo to żużlowiec nie stawił się na kolejnych zawodach swojej brytyjskiej drużyny - Plymouth.
"Speedway Control Bureau otrzymało od pana Covattiego pisemną informację, że nie jest on gotowy do ścigania w SGB Championship, ponieważ nadal odczuwa on skutki kontuzji, której nabawił się w marcu w Argentynie. W związku z tym, że pan Covatti odmawia powrotu do Wielkiej Brytanii i ścigania się dla swojego klubu, chociaż bierze udział w zawodach w Europie, nie mamy innego wyjścia niż zawiesić jego rejestrację na okres 28 dni z powodu niestawienia się na określone wydarzenie w oficjalnym kalendarzu. To naruszenie regulaminu SCB" - czytamy w oświadczeniu.
Klub został poinformowany, że kolejne zwolnienie lekarskie Covattiego nie zostanie zaakceptowane. To oznacza, że doświadczony żużlowiec będzie musiał wrócić do ścigania lub trzeba będzie podjąć radykalne kroki mające na celu zakończenie współpracy i zakontraktowanie nowego zawodnika.
Czytaj także:
- Z Cowry do najlepszej ligi świata
- Transfer Cellfast Wilków nie był wcale taki oczywisty
ZOBACZ WIDEO: Prezes GKM-u tłumaczy koncepcję na skład. Przyznaje, na kogo klubu nie było stać