Arged Malesa Ostrów wygrała z Abramczyk Polonią Bydgoszcz 51:39 w meczu ósmej kolejki Metalkas 2. Ekstraligi, a Wiktor Jasiński zapisał obok swojego nazwiska cztery punkty oraz jeden bonus, co jest jego jednym z najlepszych wyników w tegorocznych zmaganiach. Wynik 23-latak mógł być jeszcze lepszy, gdyby nie stracił kilka "oczek" na dystansie. Spod taśmy wychodził za to bardzo dobrze.
- Skupiliśmy się na startach, ponieważ w pewnym momencie tego sezonu miałem straszne problemy i podnosiło mnie do góry, przez co przegrywałem też biegi. Teraz wyjścia spod taśmy wychodzą w porządku, lecz potem gubimy gdzieś tę prędkość, trochę też z racji braku pewności siebie. Ona z kolei ucieka z powodu małej liczby zdobywanych punktów, przez co trudno mi się było bawić jazdą na motocyklu. Teraz to pomału wraca i mam nadzieję, że będę zgarniał więcej "oczek" - powiedział tuż po meczu zawodnik w rozmowie z WP SportoweFakty.
Jasiński niemal od początku kariery był znany z dobrej postawy na trasie i to właśnie tam zyskiwał najczęściej punkty. Mimo wszystko często jest wystawiany z numerem 11, który bierze udział już w pierwszej gonitwie dnia, a w niej najczęściej liczy się moment startowy. Wychowankowi Stali Gorzów to jednak nie przeszkadza. Jak sam mówi, tak ustawia go po prostu trener, on sam o tym nie decyduje. Ma świadomość, że musi dobrze wyjść spod taśmy i pomknąć po trzy "oczka".
ZOBACZ WIDEO: Nie tylko Unia Leszno. Było więcej chętnych na Bena Cooka
Jednocześnie przyznaje, że jest wdzięczny Mariuszowi Staszewskiemu za to, że cały czas ma pewne miejsce w składzie Arged Malesy. Nie da się ukryć, że wiele osób nie jest zadowolonych z postawy nowego nabytku ostrowskiego zespołu. Ten w obecnej chwili legitymuje się średnią jednego punktu na wyścig, co daje mu dopiero 48. miejsce na liście klasyfikacyjnej Metalkas 2. Ekstraligi.
- Bardzo dziękuję trenerowi, że mi ufa, pomimo mojego zawodzenia na początku sezonu. Cieszy mnie też, że nie podejmuje żadnych pochopnych decyzji, w których konsekwencji straciłbym swoje miejsce. Staram się wszystko robić najlepiej, jak potrafię. Nie zawsze to wychodzi, być może z braku pewności siebie. Mam tylko nadzieję, że moja forma będzie rosła i w play-offach będę zdobywał dwucyfrowe zdobycze, ponieważ sam sobie taki cel na ten rok wyznaczyłem - zdradził Jasiński.
Ten już jakiś czas temu otwarcie mówił, że ma problemy z dopasowaniem się do twardych nawierzchni. Na ostrowskim torze też taka była, chociażby podczas konfrontacji z Texom Stalą Rzeszów. Obecnie jednak w jego ocenie jest ona coraz bardziej przyczepna, co mu odpowiada. Jednocześnie przyznaje, że domowy owal faktycznie nie jest powtarzalny, co może być minusem, ale i też plusem, ponieważ kolejni rywale nie wiedzą, czego się spodziewać.
Teraz przed Arged Malesą sobotni pojedynek na własnym obiekcie z #OrzechowaOsada PSŻ-em Poznań. Dzień później uda się ona do Gdańska. - Trzeba będzie wygrywać starty i uciekać do przodu. Jadę tam z czystą głową, ponieważ ostatni raz byłem tam pewnie dwa lub trzy lata temu. Bez wątpienia dużo się zmieniło, mam nadzieję, że na lepsze, chociaż słychać różne głosy - podsumowuje Wiktor Jasiński.
Czytaj także:
> Tobiasz Musielak przyznaje wprost. Tego żałuje po meczu z Polonią
> Niesamowita metamorfoza zawodnika Stali. Smektała pogrążony w marazmie