Tobiasz Musielak w niedzielę odjechał jeden z lepszych meczów w tegorocznej Metalkas 2. Ekstralidze. Sam zapisał obok swojego nazwiska dziewięć punktów oraz jeden bonus, a jego Arged Malesa Ostrów tryumfowała z Abramczyk Polonią Bydgoszcz 51:39. Szczególnie udane były jego cztery gonitwy, bo to właśnie w nich wywalczył swój cały dorobek.
- Faktycznie, to były dobre wyścigi. Podejmowałem też odpowiednie decyzje po przegranym starcie. Później niestety dwa razy dałem się ograć Krzysztofowi Buczkowskiemu, ale w niedzielę był naprawdę szybki - powiedział po meczu 30-latek w rozmowie z WP SportoweFakty.
W ostatnim biegu dnia decydowały się losy punktu bonusowego. Wielkopolanie, aby go zdobyć, musieli wygrać. Świetnie ze startu ruszył Gleb Czugunow, ale zdecydowanie za rywalami do mety dojechał wychowanek Unii Leszno i tym samym przyjezdni wywieźli ze Stadionu Miejskiego jedno "oczko" i utrzymali się na trzeciej lokacie w ligowej tabeli.
ZOBACZ WIDEO: Smektała nie owija w bawełnę. Przyznaje, że sprzęt go niszczy
- Żałuję, że te pierwsze cztery wyścigi były w porządku, a nie zaryzykowałem przed ostatnim. Brakowało mi czegoś, ale ta gonitwa miała dużą wagę. Mogłem spróbować i może by coś zadziałało, lecz zostawiłem to, co miałem i przyjechałem na końcu - tłumaczył Tobiasz Musielak.
Mimo wszystko z jego postawy mogą być zadowoleni zarówno kibice, jak i działacze klubu. Przypomnijmy, że leszczynianin cały czas powoli dochodzi do pełni zdrowia po tym, jak uszkodził sobie więzadła w kostce. W dziewiątym biegu pokazał jednak ogromną waleczność, broniąc się przed atakami Kaia Huckenbecka i dojeżdżając do mety wyłącznie za plecami Chrisa Holdera. Dzięki temu Arged Malesa odskoczyła od przeciwnika na 10 "oczek".
- Nie zabrzmi to skromnie, ale to była moja dobra jazda. Obierałem prawidłowe ścieżki, a Kai podążał za szeroko i dlatego mu uciekłem. Jednakże w tej pierwszej fazie zawodów było widać, że przegrywa wyścigi, lecz gonił i cały czas podgryzał. Dlatego czułem, że coś jest nie tak. Wygrywaliśmy starty, ale na trasie Buczkowski i Huckenbeck nas dościgali - przyznał nasz rozmówca.
Trzeba też przyznać, że na ostrowskim owalu wielu mijanek nie było. Głównie decydował start oraz pierwszy łuk. Jak wyjaśnił kapitan wielkopolskiego zespołu, w głównej mierze wynika to z geometrii toru. On idzie do góry, a potem pojawia się pewne załamanie i brakuje dalszego nachylenia. - Widać, jak zawodnik wyjedzie na szeroką i zaraz skręca w lewo. To oznacza, że ucieka koło - dodaje.
Aczkolwiek chwali pracę toromistrzów oraz trenera Mariusza Staszewskiego. - Raz jest wykładana plandeka, innym razem grzeje słońce lub jest zimniej. Jednakże ten tor, poza spotkaniem z Texom Stal Rzeszowem, jest w miarę powtarzalny i jestem zadowolony z tego, co jest. On się różni cały czas, ale ustawienia w miarę pasują - podsumował Tobiasz Musielak.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Zwycięstwo Stali. W Unii zachwycił Parnicki, ale doszedł jej kolejny problem zdrowotny!
- Włókniarz uwolnił wielki potencjał. Kwintet seniorów zagrał koncert na torze Falubazu!