W poniedziałek Sąd Okręgowy w Toruniu rozstrzygnął w pierwszej instancji sprawę na korzyść WP SportoweFakty i oddalił powództwo Ryszarda Kowalskiego. Sędzia uznał, że w materiałach prasowych nie zostały naruszone dobra osobiste tunera, a media mają prawo do przeprowadzenia rzetelnej oceny jego pracy. Na nic zdały się zabiegi przedstawicieli powoda, którzy próbowali przeforsować, że najlepszy żużlowy tuner świata, którego nazwisko pada wielokrotnie podczas relacji żużlowych, nie jest... osobą publiczną.
Na razie mowa o wyroku w pierwszej instancji, od którego przysługuje apelacja. Nie wiadomo, czy przedstawiciele RK Racing i sam Ryszard Kowalski zdecydują się na kontynuowanie sporu prawnego.
Wśród wniosków opisanych w pozwie było zasądzenie 30 tysięcy złotych na cel społeczny, publikacja przeprosin, a przede wszystkim wezwanie do zaprzestania rozpowszechniania w przyszłości jakichkolwiek informacji dotyczących Ryszarda Kowalskiego i RK Racing mogących naruszać jego dobre imię.
Gdyby przyjąć logikę tunera, media nie miałyby prawa przedstawiać wydarzeń i podejmować się oceny kogokolwiek.
ZOBACZ WIDEO: Ostre opinie Mirosława Jabłońskiego. Były szef o jego zachowaniu
Dostawcy sprzętu dla czołowych żużlowców świata (m.in. Bartosza Zmarzlika) bardzo nie spodobało się, że ktoś może w ogóle brać się za publiczne ocenianie jego pracy.
Przedstawiciele RK Racing zareagowali błyskawicznie, gdy w 2022 roku ujawniliśmy, że ze współpracy z ich przedsiębiorstwem wycofało się dwóch czołowych zawodników (Jarosław Hampel i Tai Woffinden), a kilku innych mierzy się z największymi w karierze problemami sprzętowymi. Nie spodobały się przede wszystkim teksty po Grand Prix Polski w Warszawie, w których odnotowaliśmy pierwszy od dwóch lat brak ich klientów w finale turnieju GP oraz artykuł na temat możliwych przetasowań na rynku tunerów. Żużlowy inżynier postanowił także prawnie zareagować na wypowiedzi w Magazynie PGE Ekstraligi, w którym mała konkurencja na rynku tunerów oraz ogromne wpływy poszczególnych inżynierów zostały nazwane "patologiczną sytuacją".
Od lat ani Ryszard Kowalski, ani jego syn Daniel Kowalski, nie mają zwyczaju publicznie mówić o swojej pracy. Odmawiają komentarzy, nie chcą odpowiadać na krytykę i konfrontować się z opiniami panującymi w środowisku. Mają do tego pełne prawo i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie zaskakująca chęć do cenzurowania pracy innych.
Czytaj więcej:
Koniec kariery Taia Woffindena? Te słowa niczym wyrok
Jest pierwszy prekontrakt w polskiej lidze na 2025