Martin Smolinski na brak ofert z europejskich lig narzekać nie może. Również z polskich rozgrywek napłynęło do niego wiele zapytań - zarówno z Metalkas 2. Ekstraligi, jak i Krajowej Ligi Żużlowej. Ostatecznie jednak na żadną z nich się nie skusił, choć przebąkiwano, że może trafić na zaplecze PGE Ekstraligi.
- Miałem kilka dobrych ofert, ale po dwudziestu latach pełnoetatowego ścigania i wielu sukcesach, taka forma rywalizacji przestała mi sprawiać taką przyjemność, jak dawniej. Wyjątek stanowi nominacja na rezerwowego i symboliczny występ w Grand Prix Niemiec w Landshut. Ścigam się, aby mieć z tego radość. W tym roku chcę zdobyć trzeci tytuł mistrza świata na długim torze - przyznał żużlowiec w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym".
Sensacyjny triumfator Grand Prix Nowej Zelandii w Auckland z 2014 roku mimo małej liczby startów na brak zajęć narzekać nie może. - Obecnie jestem tunerem, m.in. Roberta Chmiela i kilku innych zawodników z Opola oraz Rybnika. Z moich silników korzysta również wielu młodych niemieckich zawodników. [...] Jestem również trenerem. Od dawna przekazuję swoją wiedzę młodym adeptom speedwaya. Już od 10 lat zawsze na początku roku jeżdżę z nimi na tygodniowe obozy w Lonigo - skomentował Smolinski.
Tymczasem w longtracku Smolinski ma realną szansę na mistrzostwo świata. Inauguracja padła jego łupem, a już niedługo, bo 13 lipca powalczy o punkty w 2. rundzie Long Track Grand Prix na torze w Marmande.
Czytaj także:
- Nazar Parnicki mógł trafić do innego klubu z PGE Ekstraligi
- Hampel bohaterem kolejnego hitu transferowego?
ZOBACZ WIDEO: Ostre opinie Mirosława Jabłońskiego. Były szef o jego zachowaniu