Gdybyśmy w sobotę byli świadkami jednodniowego finału Indywidualnych Mistrzostw Polski, to dosyć niespodziewanie z brązowym medalem do domu wróciłby Bartłomiej Kowalski. Zawodnik Betard Sparty Wrocław będzie się musiał jednak jeszcze sporo napracować, aby obronić swoją wysoką pozycję po inauguracji krajowego czempionatu.
W Łodzi lepsi byli tylko Patryk Dudek i Bartosz Zmarzlik, choć ten drugi bardzo długo był nękany atakami przez Kowalskiego. A 22-latek był bliski sprawienia jeszcze większej niespodzianki na Moto Arenie. - Pomimo tego, że ścigałem się na tym torze po raz pierwszy, to można uznać, że jest to jeden z moich bardziej ulubionych. Nie trafiliśmy trochę z ustawieniami na początku zawodów i po trzech seriach startów wydawało się, że nie mam szansy na półfinał, jednakże korekty poszły w dobrym kierunku i udało mi się wygrać 3 wyścigi z rzędu, a w samym finale dojechać na trzeciej pozycji - przyznał Kowalski w rozmowie z ekstraliga.pl.
Tarnowianin nie ukrywa, że do Łodzi przyjechał bez większych oczekiwań i nie był w gronie faworytów do walki o podium. Zawodnik wie, że czeka go sporo pracy, by utrzymać wysoką pozycję, ale nie zamierza nakręcać się przed kolejną rundą, że teraz będzie już walczył o medal.
- Wolę podchodzić do kolejnych zawodów w Bydgoszczy w taki sam sposób, jak do tych w Łodzi, bo jak widać po wynikach końcowych, zdało to egzamin. Jeżeli chodzi o dalszą część sezonu, to na pewno wcześniej już wspomniana moja forma na torach wyjazdowych jest do poprawy, ale już występ w Grudziądzu pokazał, że idziemy w dobrym kierunku i mam nadzieję, że kolejne mecze wyjazdowe w Lesznie i Gorzowie pokażą, że potrafię jeździć na wyjazdach równie skutecznie, co na torze we Wrocławiu - dodał zawodnik Betard Sparty Wrocław.
Czytaj także:
- Trener Stali mówi o wtopie Włókniarza
- Kuriozalna sytuacja w Częstochowie. Trener Krono-Plast Włókniarza zabrał głos
ZOBACZ WIDEO: Dowhan o tym, kto powinien odejść z Falubazu. Zdradził, kogo widziałby w drużynie