Zdaniem wielu kibiców i ekspertów to miał był kolejny łatwo zwyciężony mecz Orlen Oil Motoru Lublin. Tak jednak nie było, bo Krono-Plast Włókniarz Częstochowa mocno się postawił i w tym sezonie zdobył najwięcej punktów na torze mistrzów Polski.
- To był ciężki mecz, jak każdy w PGE Ekstralidze. Będę to zawsze powtarzał, bo nikt nie przyjeżdża, aby przegrać. Najważniejsze, że wygraliśmy jako drużyna. Kolejny dzień w pracy z którego trzeba wyciągnąć wnioski i pracować dalej - powiedział po spotkaniu Bartosz Zmarzlik.
Nie jest tajemnicą, że w ostatnim czasie czterokrotny indywidualny mistrz świata borykał się z problemami sprzętowymi. Najbardziej było widać to podczas finału Speedway Of Nations w Manchesterze. Czy te perypetie są już za nim?
ZOBACZ WIDEO: Nie będzie wielkiego powrotu Przyjemskiego? "Ligę wygra mój ulubiony klub"
- W ostatnich dniach miałem sporo znaków zapytania. Teraz się cieszę, bo z powrotem wróciła prędkość i na trasie i ze startu i wszystko jest już na lepszej ścieżce - krótko skwitował 29-latek.
W piątkowym starciu Zmarzlik zapisał przy swoim nazwisku 12 punktów i bonus. Dwukrotnie na torze został pokonany przez Leona Madsena. Z czego to wynikało? - Mój pierwszy i ostatni bieg tak naprawdę przegrany, gdzie próbowaliśmy czegoś innego niż tego, co działało najlepiej podczas tego meczu. Chcieliśmy spróbować wyciągnąć wnioski z innych ustawień - stwierdził Zmarzlik.
Orlen Oil Motor Lublin jest w bardzo komfortowej sytuacji w tabeli PGE Ekstraligi. Nad drugą Betard Spartą ma dziewięć punktów przewagi, a nad trzecią ebut.pl Stalą dziesięć, choć ta ma jeszcze jeden mecz mnie odjechany.
- Mamy sporo punktów, ale to nie znaczy, że podchodzimy na luzie do tych meczów. Żużel to nasza praca, każdy ciężko trenuje, zmienia silniki, inwestuje, aby być z dnia na dzień coraz to lepszym zawodnikiem. Nie patrzymy na wagę zawodów - zakończył Bartosz Zmarzlik.
Zobacz także:
Żużel. Wiktor Przyjemski: Udowodniłem, że można na mnie stawiać