Decyzja polskiego milionera może mieć katastrofalne skutki. Jest gotów sprzedać klub za złotówkę

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski

Witold Skrzydlewski, polski przedsiębiorca i właściciel klubu żużlowego z Łodzi, zapowiada jego sprzedaż. Działacz od blisko 20 lat inwestował miliony złotych, a jego decyzja będzie mieć negatywne skutki nie tylko dla miasta, ale całej dyscypliny.

Witold Skrzydlewski, właściciel Orła Łódź, zapowiedział odejście z żużla, a już na pewno chce zrezygnować z roli głównego inwestora. Mówi, że w obecnym sezonie z własnej kieszeni wyłoży około pięciu milionów złotych. I wprost oświadcza: - Nie stać mnie na to. Jest gotów sprzedać, a w zasadzie oddać klub za bezcen. - Oddam za złotówkę - mówi.

Legenda Łodzi

Skrzydlewski jest zamożny, ma przedsiębiorstwo, do którego należy największa sieć kwiaciarni oraz zakładów pogrzebowych w województwie. Ma też dwa krematoria. Firma powstała w 1937 roku, założyła ją mama działacza - Helena. Po katastrofie smoleńskiej jego chrysler z kryształową podłogą wiózł na Wawel trumnę z ciałem Marii Kaczyńskiej.

Przedsiębiorca w Łodzi nie jest postacią anonimową. Zna go każdy. Kiedyś zarządzał nawet piłkarskim Widzewem. W przeszłości zlecono jego zabójstwo. Jak mówił, konkurencja nie mogła znieść, że jemu idzie coraz lepiej, więc nie chciała normalnie rywalizować. Wszystko miało miejsce w 2001 roku.

- Szukali na mnie killera. Ktoś usłyszał i doniósł w odpowiednie miejsce, że chcą odstrzelić Skrzydlewskiego. Ówczesny minister Biernacki podstawił przebierańca i negocjował cenę. Miałem zginąć za 100 tysięcy. Zawsze myślałem, że jestem wart więcej. Byłem wtedy radnym. Do dziś zastanawiam się, czy miałbym pamiątkową tablicę, gdyby się udało - opowiadał kilka lat temu.

ZOBACZ WIDEO: Zmiana systemu rozgrywek w Polsce? Jerzy Kanclerz przedstawia propozycje

Wszystko dla córki

Żużlowy klub Skrzydlewski założył w 2005 roku. Zrobił to dla córki. To właśnie dla niej "czarny sport" jest hobby. Biznesmen tłumaczył: to normalne, że ojciec chce dać szczęście swojemu dziecku.

Przez lata zespołowi za jego sterami wiodło się różnie. W sezonie 2010 drużyna wygrała rozgrywki na najniższym szczeblu i awansowała poziom wyżej. Na nim występuje do teraz, choć były lata, w których Orzeł był tak naprawdę o krok od promocji do najwyższej ligi żużlowej - PGE Ekstraligi.

Jerzy Kanclerz, właściciel Abramczyk Polonii Bydgoszcz, nie ma wątpliwości, że łodzianin, bliski mu z uwagi na wiek i doświadczenia, dla dyscypliny zrobił wiele dobrego. - Ostatnio powiedziałem mu, że nie czas na odejście, ale odpowiedział, że już ma dosyć. Co roku powtarzał to samo, lecz teraz słyszę, nie tylko od niego, że to się może wydarzyć. Orzeł ma piękny obiekt, prezes się stara, ale od tego nie przybywa kibiców, a bez nich się nie ujedzie - mówi nam.

Z kolei Zbigniew Fiałkowski, wieloletni zarządca GKM-u Grudziądz i jeden z najbardziej doświadczonych działaczy w polskim żużlu nie ocenia wprost, czy decyzja Skrzydlewskiego jest dobra. - Ale z drugiej strony, na pewno Skrzydlewskiemu nie można zarzucić, że nie dba o stabilność finansową. To zawsze było poukładane - dodaje, sugerując, że skoro w tym względzie jest źle, to rozsądny zarządca nie ma wyjścia.

Witold Skrzydlewski na motocyklu
Witold Skrzydlewski na motocyklu

Walka o stadion

Faktycznie, niska frekwencja na jednym z najnowocześniejszych stadionów żużlowych na świecie, wybudowanym przez miasto za 50 milionów złotych, jest znaczącym powodem takiej, a nie innej decyzji. Zresztą z jego powstaniem historia też jest bardzo długa. Biznesmen musiał cały czas walczyć z władzami, aby ci zainwestowali w obiekt. A przecież są jeszcze dwa kluby piłkarskie. One "nowy dom" miały otrzymać, Orzeł nie.

- Akurat był u nas mecz. Tak się złożyło, że to był rok przedwyborczy, więc umieściłem w programie zawodów nazwiska wszystkich radnych, którzy byli za i przeciwko nam. Powiedziałem nawet, żeby na tych drugich nie głosować. Zrobiło się naprawdę głośno, ale ostatecznie było drugie głosowanie i wszystko przeszło jednogłośnie - tłumaczył.

Aczkolwiek nawet po wybudowaniu stadionu, pojawiły się kłopoty. A właściwie w dniu jego oficjalnego otwarcia. Sprzedano wszystkie wejściówki, lecz nagle okazało się, że obiekt nie został dopuszczony do użytku. Nie wydano decyzji o imprezie masowej. - Miałem więc do wyboru albo wpuścić 10 tysięcy ludzi, którzy mieli bilety na ten mecz, albo wyjść i powiedzieć, że robię selekcję, bo wejść może tylko 999 osób - wspominał.

Wybrał pierwszą opcję. Oczywiście było to niezgodne z prawem. Skrzydlewski za to poniósł konsekwencje, choć już dawno mówił, że się ich nie boi, nawet więzienia. - Ostatecznie usłyszałem karę pół roku więzienia w zawieszeniu na rok, a dodatkowo musiałem zapłacić wysoką grzywnę - podsumował przedsiębiorca (więcej TUTAJ).

Katastrofalne skutki dla żużla

Jego odejście z żużla może mieć tragiczne skutki dla polskiego "czarnego sportu". Orzeł od lat jest jednym z najstabilniejszych ośrodków w tym sporcie, a, jak zdradził biznesmen, jeśli nikt chętny nie zgłosi się na przejęcie po nim sterów, klub zostanie zlikwidowany.

Przypomnijmy, że w tym momencie na trzech szczeblach rozgrywkowych rywalizują 22 drużyny. Po osiem na dwóch najwyższych i sześć na najniższym. Nieznana jest jednak przyszłość kilku z nich. Już teraz mówi się o problemach finansowych niektórych ośrodków. Takie wieści zresztą pojawiają się praktycznie co sezon. Jeśli do tego miałby się wycofać Orzeł, władze żużla będą miały spory problem, aby skompletować zespoły na trzy poziomy.

- Nie wierzę, że po tym, jak miasto wybudowało obiekt za wiele milionów, nagle któregoś dnia klub zostanie zamknięty. W Łodzi jest jeden z najpiękniejszych stadionów w Europie i miasto będzie musiało coś z tym zrobić. Twierdze, że będą duże wysiłki, aby ktoś to przejął. Aczkolwiek uważam, że jest mało prawdopodobne, aby pan Witold to zostawił. Zapewne wróci na białym koniu - uspokaja Fiałkowski.

- Dumam sobie, że gdybym mieszkał bliżej Łodzi, to może sam bym ten klub kupił. Mam nadzieję, że pan Witold jeszcze się rozmyśli i nadal będzie zarządzał Orłem. Aczkolwiek obecnie oceniam te szanse 50 na 50. Według mnie warto by było, gdyby jeszcze dwa lub trzy lata został, lecz to jego decyzja i należy ją uszanować - dodaje Kanclerz.

Stadion żużlowy w Łodzi
Stadion żużlowy w Łodzi

Witold Skrzydlewski - charyzma i kontrowersyjność

Odejście Skrzydlewskiego może być naprawdę sporą stratą dla żużla, zresztą nie tylko ze względów finansowych. Gdy rozmawia się z ludźmi na jego temat, najczęściej można usłyszeć dwa określenia - charyzmatyczny oraz kontrowersyjny. 71-latek jest znany ze swoich barwnych wypowiedzi. Niejednokrotnie wyrażał się negatywnie, nie gryząc się w język, o swoich zawodnikach, choć nie tylko.

Raz stwierdził, że jeden z zatrudnionych przez niego żużlowców traktował go jak bankomat. - Uważam, że wszystko zasłaniają mu pieniądze - powiedział w 2016 roku. Co ciekawe, ten zawodnik kilka lat później ponownie został jeźdźcem Orła. W sezonie 2021 wypowiedział wojnę środowisku sędziewskiemu - Nie boję się powiedzieć, że powstała spółdzielnia. Od razu zaznaczam, że można mnie pocałować w czubek nosa - zaznaczał (więcej TUTAJ).

- Pan Witold czasami za dużo powiedział, a później dopiero o tym pomyślał. Miałem z nim normalne relacje. Różniliśmy się w wielu kwestiach, lecz summa summarum nigdy się nie zdarzyło, abyśmy się pokłócili. Dlatego nie mogę złego słowa o nim powiedzieć - zapewnia Zbigniew Fiałkowski.

Cały czas nie wiadomo, jak ta historia się zakończy. Na razie żadnych oficjalnych informacji nie mamy. Wszystko może się jednak wyjaśnić podczas czwartkowej konferencji prasowej. Jedno jest jednakże pewne - odejście z żużla Witolda Skrzydlewskiego, to nie tylko utrata gwarancji stabilności finansowej klubu, ale też zmniejszenie kolorytu polskiego żużla.

Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Skandal na meczu polskiej ligi. Senator mówi o hołocie i prostactwie
- Żużel. Betard Sparta z kolejnym zwycięstwem. Niedosyt jednakże pozostał

Źródło artykułu: WP SportoweFakty