Żużel. Skrzydlewski żąda pięciu milionów? "Może nawet przyjść z budki z piwem"

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski

- Niech to ktoś weźmie, bo ja już tego nie chcę prowadzić. Nie ma takiej siły, żebym to dalej robił - mówi nam Witold Skrzydlewski. Właściciel Orła zapewnia, że potencjalny kupiec nie musi mu pokazywać pieniędzy, tylko plan na prowadzenie klubu.

Witold Skrzydlewski już kilka tygodni temu zapowiedział, że jest gotów oddać Orła za symboliczną złotówkę. W ubiegłym tygodniu odbyła się konferencja prasowa, podczas której poinformowano o najbliższych działaniach przedsiębiorcy. Ten oficjalnie wystawił na sprzedaż akcje. Termin składania ofert minie 30 września. Przekazano także, że w momencie, w którym nie uda się znaleźć nowego właściciela, "dziecko" milionera zostanie zlikwidowane (więcej TUTAJ).

Chce odkupić Orła

Chętnym do prowadzenia Orła jest Adam Skowron, który przez 16 lat był mechanikiem żużlowym. Obecnie jest dyrektorem oddziału jednej z firm, a od 12 lat prowadzi własną działalność. W rozmowie z portalem po-bandzie.com.pl nie ukrywał, że ma plan na rozwój żużla w Łodzi. Zdziwiło go jednak pytanie, czy wie, że musi posiadać pięć milionów złotych na utrzymanie klubu.

- Nie jestem Witoldem Skrzydlewskim, który "sypał" z własnej kieszeni. Jestem osobą, która wie i ma plan jak Orła rozwijać, aby środki pozyskiwać. Mnie osobiście nie stać na wyłożenie pięciu milionów, co nie znaczy, że milionów w sezonie 2025 może nie być sześciu. Z własnej kieszeni mogę dać jakiś procent tego, ale żebyśmy się dobrze zrozumieli. Profesjonalne funkcjonowanie klubu to też nie jest sytuacja, w której jedna osoba finansuje, bo brak innych sponsorów - zdradził.

ZOBACZ WIDEO: Działacz Apatora zapowiada transfery. "Dwa, trzy głośne nazwiska zmienią kluby"

"Może nawet przyjść z budki z piwem"

Taka wypowiedź oznaczałaby, że obecny właściciel Orła żąda gwarancji pięciu milionów złotych, która może być oczywiście bardzo trudna do spełnienia. Trudno wyobrazić sobie, aby potencjalny kupiec w danym momencie posiadał tak spore pieniądze odłożone na zarządzanie ośrodkiem żużlowym.

W tej kwestii skontaktowaliśmy się z Witoldem Skrzydlewskim. Jak przyznał, nigdy nie rozmawiał ze Skowronem osobiście, choć mogło się zdarzyć, że konwersowali telefonicznie. -Różne osoby tu dzwonią. Od razu zaznaczam im, że w tym roku z własnej kieszeni wydam ponad pięć milionów złotych - mówi w rozmowie z WP biznesmen.

- Ten kupiec nie musi mi pokazać, że ma pieniądze. Może nawet przyjść z budki z piwem. Tylko niech zaprezentuje plan, jak to widzi. Na dzień podpisania umowy nie będzie żadnych zobowiązań. Zaraz po tym ogłosimy, że od tego momentu za żadne działania Orła w przyszłości nie odpowiadamy - dodaje Skrzydlewski.

Miód na serce Skrzydlewskiego

Żadna oferta oficjalnie nie nie została złożona, lecz nasz rozmówca zachęca do tego Skowrona. Jeśli to zrobi i nie pojawi się lepsza propozycja, to jeszcze 2 września zostanie podpisana umowa. Wszystko po to, aby nowy właściciel miał czas na zakontraktowanie zawodników oraz znalezienie sponsorów.

- Miodem na moje serce jest, gdy słyszę, że oni wszyscy załatwią wsparcie od firm, które pchają się oknami, ale są przeze mnie wyrzucane, rozdadzą bilety, a ludzie będą przychodzić na stadion. Niech to ktoś weźmie, bo ja już tego nie chcę prowadzić. Nie ma takiej siły, żebym to dalej robił. Aczkolwiek myślę, że nie będzie miał nawet jednej trzeciej tych sponsorów, którzy są teraz - przekonuje przedsiębiorca.

- Ten pan niby ma kontakty, wszyscy mu pojadą za darmo, a miasto od razu da mu pieniądze. Daj Boże. Wszyscy kibice mówią, że tak będzie, dlatego się usuwamy - podsumowuje Witold Skrzydlewski.

Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
- Żużel. Ogromne pretensje Drabika do Przedpełskiego. Torunianin z kartką
- Skandal w Toruniu! Zawodnicy jednej drużyny pobili się!