Problemy zdrowotne Daniela Bewley'a zmusiły Dariusza Śledzia do zmian w składzie Betard Sparty Wrocław na mecz w Lesznie. Swoją szansę otrzymał Francis Gusts, który wywalczył na obiekcie im. Alfreda Smoczyka dziewięć punktów i dwa bonusy. Kto wie, czy taki występ byłby możliwy, gdyby nie pomoc sprzętowa ze strony Brytyjczyka.
- Miałem swojego mechanika i dodatkowo ekipę Daniela. Oni znają te silniki, a ja przekazywałem im moje subiektywne odczucia i opinie. Wtedy oni wdrażali poprawki. Część z nich zadziałała świetnie, a część nie do końca. Może była w tym też moja wina - powiedział Francis Gusts w rozmowie z ekstraliga.pl.
O tym, jak ważny jest sprzęt w PGE Ekstralidze przekonaliśmy się oglądając m.in. Benjamina Cooka. Czy Łotyszowi trudno było się dopasować do jednostek uczestnika cyklu Grand Prix? -Staraliśmy się dobrze startować i tak też dostroiliśmy sprzęt. Położyliśmy nacisk na start, bo dużo łatwiej było walczyć o punkty po dobrym starcie - skomentował swój występ.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Pawlicki, Kowalski i Żyto
Dziewięć punktów z dwoma bonusami przy nazwisku Gustsa sprawiło, że 21-latek był u boku Artioma Łaguty jednym z liderów Betard Sparty Wrocław w Lesznie. Jego drużyna jednak minimalnie przegrała 43:47.
- Zawsze może być przecież lepiej. Uśmiecham się i mam do tego powody, ale nie jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Nadal wiele rzeczy mogę poprawić, ale cieszę się, bo to były jedne z najlepszych moich zawodów w tym roku - skomentował.
Czytaj także:
- Włókniarz zabrał głos ws. skandalu w Toruniu
- Gdzie oglądać żużel w telewizji? Sprawdź plan transmisji