Punktualnie o godz. 14.00 w siedzibie klubu przy ulicy Strzeleckiej prezes Józef Dworakowski pojawił się w towarzystwie Janusza Kołodzieja oraz Romana Jankowskiego. Tym samym kilku tygodniowe spekulacje o przejściu trenera i zawodnika Unii Tarnów do Leszna stały się faktem. Szef leszczyńskiego klubu rozpoczął konferencję od długiego wystąpienia. - Dzień dobry. Panie i Panowie jak wiecie czas biegnie do przodu. Przez ostatnie 30 dni, a być może nawet 6 tygodni, nie spaliśmy i postanowiliśmy na naszym podwórku dokonać trochę zmian. Ja wiem, że wy zawsze jesteście szybsi niż my, szybciej myślicie, bo jest was więcej, wymieniacie się wszystkimi informacjami, a nas prezesów klubów jest tylko ośmiu. Dlatego dochodzi do sytuacji, że musimy czasami ze sobą rywalizować nie tylko na torze, ale i poza torem.
Jak wiecie 5. października rozstałem się z Krzysiem Kasprzakiem. Publicznie pięknie sobie podziękowaliśmy i na łamach lokalnej prasy i w Tygodniku Żużlowym. Z tego miejsca chciałbym Krzysztofowi raz jeszcze za wszystkie lata spędzone w Lesznie podziękować i powiedzieć, że nikt bramy tego stadionu i drzwi tego klubu przed Krzysztofem nie zamyka. Dlatego nie ma problemu, aby w roku 2011 Krzysztof ponownie jeździł w Lesznie. Tydzień później, 12. października podziękowałem trenerowi. Proszę nie doszukiwać się w żadnym z tych przypadków jakichkolwiek podtekstów. Taką podjąłem decyzję i tak zostało to wykonane. Decyzję przedstawiłem wspólnikom i zarządowi pół godziny przed spotkaniem.
Historię trzeba znać. Do końca października była historia, a od pierwszego listopada rozpoczęła się nowa era. Z historii jednak się nie żyje i dlatego wróciłem do różnych pomysłów. Było kilku zawodników w kręgu naszych zainteresowań, ale nie przyjęli oni mojej oferty. A oferta była bardzo, bardzo rozsądna. I dlatego wróciłem do starych pomysłów. Dwa lata temu, bodajże w roku 2007, zaczepiłem Janusza i umówiłem się na takie luzackie spotkanie. Koniec rozmowy był taki: to przyślij mi informacje co byś ode mnie oczekiwał. Druga rzecz. Wy oczywiście coś tam spekulowaliście, a ja proszę mi wierzyć, dopiero 14-15. listopada z moim przyjacielem Romanem, z którym znamy się od wielu lat, dogadaliśmy się co do nowego sezonu. Uznałem, że taki powrót do legendy Romana, któremu ten klub ma co zawdzięczać, będzie dobrym rozwiązaniem. Roman przez ostatnie cztery lata podróżował po kraju, a uważam, że ma tyle do przekazania i zrobienia w Lesznie, iż dobrze się stało, że tych dwóch młodzieńców - ja i on, w końcu się dogadaliśmy. Proszę mi wierzyć, że ani jeden, ani drugi nie wiedzieli, że ja jestem gdzieś tam po środku, tak jak teraz siedzę między nimi i nie wiedzieli, że rozmawiam z jednym i drugim. A finał jest taki, że dziś was tutaj zaprosiliśmy.
Nowa era w Unii Leszno: Janusz Kołodziej oraz Roman Jankowski w towarzystwie prezesa Dworakowskiego
Mnie bardzo cieszy fakt, że ktoś mi podpowiedział coś w pewnym momencie i dzięki temu opamiętałem się i nie wydam pieniędzy na obcego zawodnika. Cieszę się, że pieniądze trafią do naszego, krajowego żużlowca. Pieniądze zostaną w kraju, w Tarnowie, bo tam Janusz na dzień dzisiejszy mieszka. Druga sprawa to fakt, że młodzież będzie miała niesamowitego idola w osobie Romana Jankowskiego. To mnie bardzo cieszy. A starsi zawodnicy, w tym również ten najstarszy zawodnik usłyszał ode mnie, że niech sobie nie myśli, że będzie uprawiał w 2010 roku na torze w Lesznie emeryturę. On z kolei zapewnił mnie, że postara się, aby to był jego najlepszy sezon w karierze. Cała jego energia skierowana zostanie na Anglię i Polskę. Wierzę, że słowa dotrzyma. Mówię tu oczywiście o Leigh Adamsie. Jeżeli połączymy młodość Janusza i doświadczenie Romka, Leigh Adamsa i pozostałych zawodników, których nie wymienię, bo przecież ich znacie, to możemy osiągnąć nasz cel. Zarówno w najmłodszym Przemku Pawlickim, jak i w Damianie Balińskim drzemie wielka rezerwa, tylko trener musi ją wykrzesać z zawodników. Jeżeli Janusz dołoży do tego swoje punkciki, to spotykamy się na następnej konferencji po zdobyciu złotego medalu, bo taki mamy cel. Nie mówię, że to osiągnę, ale taki mamy cel. Walczyć o to, co jest najcenniejsze dla każdego sportowca, trenera, mnie jako zarządzającego, a więc o złoty medal. I tego nam życzcie. Bo czasami wasze dobre słowo i zawodnikom i trenerowi jest bardzo potrzebne. Przygotujcie teraz swoje aparaty, mam tutaj dwa długopisy i startujemy.
Janusz Kołodziej i prezes Dworakowski podpisują kontrakt
Pan Dworakowski zaprezentował dziennikarzom kontrakt Janusza Kołodzieja, po czym prezes i zawodnik oficjalnie złożyli podpisy pod umową. Prezes złożył także życzenia nowemu zawodnikowi - bezwypadkowej jazdy i osiągnięcia najlepszych wyników i największych sukcesów w sportowej karierze w barwach Unii Leszno.
Po parafowaniu kontraktu, prezes Dworakowski przeszedł do drugiej części konferencji, przedstawienia Romana Jankowskiego jako nowego trenera Unii Leszno. - Po tym wszystkim co się wydarzyło w 2009 roku, gdy usiedliśmy pod koniec września z Irkiem (Igielskim - dop. red.), doszliśmy do wniosku, nie rozmawiając jeszcze w ogóle o zawodnikach, że trzeba wszystko w klubie jakoś uspokoić. Wybraliśmy cztery osoby. Trzy obce i oczywiście trenera Czernickiego, bo wtedy jeszcze nikt nie myślał o rozwiązywaniu kontraktu. Powiem krótko i zwięźle. Irek powiedział do mnie: prezesie potrzebujemy po tym wszystkim spokoju, spokoju i jeszcze raz spokoju. Po GP w Bydgoszczy doszliśmy do wniosku, że musimy zrobić wszystko aby sprowadzić Romana Jankowskiego do Leszna. Prosimy nie zapominać, że trener Jankowski miał jeszcze ważny kontrakt w Tarnowie. Nie było łatwo, ale w jakiś sposób nasze trzecie spotkanie przybliżyło nas do tego i w końcu się udało. Wierzę, że i jeden i drugi pan, którzy tutaj siedzą, wniosą niesamowity duch do tego klubu. Dlatego powiem krótko i zwięźle. Panie trenerze, drogi przyjacielu oficjalnie witam w Lesznie. Pracuj tutaj jak na swoim, ponieważ to w końcu jest w pewnym sensie twój stadion i twój klub. Zrób wszystko aby Leszno, tak jak to było przez trzy ostatnie lata, było na ustach całego kraju i Europy. Dziękuję za zaufanie.
Roman Jankowski krótko odpowiedział na słowa prezesa. - Zrobię wszystko, aby tak właśnie było.
Po prezentacji padło kilka pytań do zawodnika, trenera i prezesa. Pierwszym kluczowym tematem, który został poruszony był skład Unii Leszno na przyszły sezon. Na pytanie czy to już koniec zmian kadrowych w klubie prezes stanowczo i krótko odpowiedział. - Tak. Po chwili dodał jednak. - Być może dojdzie jeszcze jeden młody, zagraniczny zawodnik, ale to nie jest temat warty poruszania. To nie ma znaczenia, bo to nie będzie miało wpływu na pracę pierwszej drużyny.
Prezes przedstawił powody słabszego wyniku sportowego w sezonie 2009. - Oczekiwania od młodzieży były duże, stało się jak się stało, to jest po prostu sport. I to było przyczyną. Do tego jeden, czy drugi starszy zawodnik zawiódł i sprawa załatwiona.
Roman Jankowski będzie pełnił w klubie funkcję trenera pierwszej drużyny, a także szkoleniowca młodzieżowców, co dosadnie stwierdził Józef Dworakowski. - Mając takie nazwisko w klubie trzeba być po prostu idiotą, żeby nie wykorzystać takiego doświadczenia w parkingu przy pierwszej drużynie i w pracy z młodzieżą. Jeżeli wszystko się ułoży i Pavlic dołączy do drużyny i będzie jeździł, to będziemy mieć w Lesznie młode wojsko. Będziemy mieć 4 zawodników poniżej 27 roku życia i może się zdarzyć, że w niektórych meczach wystąpi w drużynie tylko jeden, czy dwóch obcokrajowców.
Roman Jankowski podzielił się z dziennikarzami swoimi odczuciami związanymi z powrotem do dawnego klubu. - Unia Leszno to jest mój klub. Tutaj startowałem przez większość swojej kariery i zawsze byłem związany z tym klubem. Nawet gdy pracowałem w innym klubie to zawsze leżało mi na sercu dobro Unii i zawsze cieszyłem się i chciałem aby ten klub odnosił jak najlepsze wyniki. Dlatego też bardzo cieszę się, że po latach wróciłem do Unii Leszno i chciałbym zapewnić Państwa, że zrobię wszystko co w mojej mocy, aby klub uzyskał jak najlepszy wynik i aby atmosfera w drużynie była wspaniała.
Roman Jankowski oficjalnie przedstawiony jako trener Unii Leszno
Czy znajomość leszczyńskiego klubu, toru oraz zawodników pomoże Jankowskiemu w pracy trenera? - Znam środowisko żużlowe w Lesznie, może poza tymi najmłodszymi zawodnikami, adeptami szkółki, których poznam dopiero dziś, gdyż właśnie dziś mamy pierwszy trening. To na pewno jest pomocne. Wiem, że we wszystkich zawodnikach drzemie spory potencjał i stać ich na na prawdę dobry wynik. Wiadomo, że wynik często buduje atmosferę w drużynie. Postaram się więc tak współpracować z zawodnikami, aby atmosfera była jak najlepsza.
Uczestnicy konferencji zapytani zostali także o to, dlaczego opuścili Unię Tarnów w momencie, gdy ta awansowała do ekstraligi i istniała szansa na sprawdzenie się w najwyższej klasie rozgrywkowej w dawnym klubie. Na pytanie jako pierwszy odpowiedział prezes Dworakowski. - To pytanie może być do nas trzech. Więc ja odpowiem jako pierwszy. Moim zdaniem to jest przypadek, a jak wy to skomentujecie, to jest już wasza sprawa. Janusz długo nie wiedział, że w ogóle rozmawiamy i chcemy wymienić trenera. Ale jakoś tak się to skończyło, że jesteśmy tu razem.
Z kolei Janusz Kołodziej stwierdził. - Ja w sumie nie planowałem zmiany barw klubowych. Doszedłem jednak do wniosku, że to musi być przełomowy sezon dla mnie. Chciałem się sprawdzić, zmienić otoczenie. Generalnie jest to trochę przypadek, że znowu z trenerem Jankowskim spotykamy się w innym klubie. Ja się oczywiście z tego cieszę.
Zarówno Kołodziej, jak i Jankowski podpisali z Unią Leszno dwuletnie kontrakty. Prezes Dworakowski skomentował to w następujący sposób. - Proszę Państwa nie ma co dywagować, że cokolwiek da się osiągnąć w ciągu roku. Tak samo jest w przypadku umów na imprezy międzynarodowe. Jeżeli coś się nie uda, to w przypadku umowy rocznej nawet nie ma szans żeby spróbować się poprawić. Dlatego też wszystkie kontrakty powinny być zawierane na minimum dwa lata.
Czy dodatkowym bodźcem dla Janusza Kołodzieja, aby dołączyć do Unii była oferta dzikiej karty na GP w Lesznie? Prezes zaprzecza. - Nigdy nie było takiego tematu. Podczas naszych rozmów nie był jeszcze znany terminarz GP. A to czy Janusz pojedzie w GP, to zależy tylko od rąk i motocykla Janusza. Panie i panowie dobry zawodnik, przyszłościowy z wizją pojedzie 24. kwietnia. Może pojedzie Sławek Musielak lub Przemek Pawlicki? Jak będą dobrze jechać, to czemu nie. Jeżeli Janusz będzie zdobywał dużo punktów, albo Damian Baliński to pojedzie ten, kto będzie dobrze się prezentował. Zresztą Janusz jest w takim wieku, że dla niego celem nie powinno być GP w Lesznie z dziką kartą, tylko na prawdę dobry sezon, tak aby w kolejnym dostać się do cyklu GP bez dzikich kart. Mam nadzieję, że to co powiedział Janusz, iż potrzebował zmiany środowiska, zaowocuje dobrym sezonem i być może pozwoli mu ziścić marzenia w 2011 roku.
Czy Janusz Kołodziej rozpatrywał także oferty z innych klubów? - W sumie nie. Były jakieś pomysły. Ale od momentu, gdy poważnie zaczęliśmy rozmawiać z prezesem Dworakowskim, to sprawę postawiłem tak, że inne możliwości wchodzą w grę tylko jeśli nie dogadamy się z prezesem Dworakowskim.
Marzeniem prezesa byłoby sięgnięcie po mistrzostwo wyłącznie w krajowym składzie. W związku z tym, iż Leigh Adams kończy w przyszłym roku karierę jest to sprawa otwarta. Czy w takim wypadku pan Dworakowski spróbuje zrealizować swoje marzenie? - Niedawno przy śniadaniu z Romkiem tak sobie rozmawialiśmy. Mówię do Romka: słuchaj, fajnie by było wystartować w krajowym składzie i coś osiągnąć. Oczywiście jest to tylko marzenie. Niestety nie mamy tylu Hampelów, Kołodziejów. To jest tylko marzenie.
Z jakimi zawodnikami działacze Unii Leszno rozmawiali w kontekście startów w sezonie 2010? Prezes Dworakowski wyjawia nazwiska zawodników. - Ja osobiście brałem udział w 5 poważnych spotkaniach. To znaczy: w dwóch konkretnych spotkaniach z Nickim Pedersenem. To była bardzo rozsądna oferta na dzisiejszy czas gospodarczy. I to każdy z prezesów musi sobie zakodować jak amen w pacierzu. To była bardzo rozsądna oferta. Miałem także spotkanie z Rune Holtą, które było dla mnie bardzo pouczające. Ale jak to mówią żużlowcy, oferta była ciągle niedopracowana. Unia Leszno nie jest bankiem. Pieniądze kibiców i sponsorów muszą być bardzo szanowane. Było jeszcze jedno nazwisko, ale ta sprawa jest już nieaktualna, bo z tego co wiem, choć nie wiem czy to jest prawda, to ten pan jest już we Wrocławiu. Gdy spotkaliśmy się z Januszem i dogadaliśmy się i gdy wracałem ze spotkania z nim, to poprosiłem Irka Igielskiego aby zadzwonił do wszystkich tych trzech panów i powiedział im, że temat Unia Leszno jest dla nich zamknięty. I mniej więcej od 20-15 dni z nikim już nie rozmawialiśmy.
Janusz Kołodziej podzielił się także informacją o swoich planach logistycznych na przyszły sezon. - Na dzień dzisiejszy startuję tylko w Polsce i Szwecji. Na co dzień będę mieszkał w Tarnowie, a do Leszna będę przyjeżdżał na treningi i zgrupowania. Nie wybrałem też większej ilość lig, gdyż chce mieć także więcej czasu na pracę nad sprzętem. Przy napiętym grafiku startów, często tego czasu brakuje. Nie ukrywam, że jeśli wszystko będzie dobrze, to być może wystartuje także w Niemczech, czy Czechach.
Nowy zawodnik Unii Leszno powiedział także kilka słów o leszczyńskim torze. - Lubię leszczyński tor. Jest on przyczepny. Pasuje mi jego geometria. Można tu się ścigać, wyprzedzać, tak więc jak najbardziej pasuje mi ten tor. Zawsze startując na tym torze notowałem świetne występy. Zdobywałem nie mniej niż 10 pkt., tak więc jest to całkiem dobry prognostyk.