Piotr Pawlicki do 3. finału Indywidualnych Mistrzostw Polski przystępował z dorobkiem szesnastu punktów i raczej bez szans na to, by włączyć się w walkę o medale, choćby ten z brązowego kruszcu. Mimo wszystko zawodnik NovyHotel Falubazu Zielona Góra nie zamierzał odpuszczać i przy Alejach Zygmuntowskich zaprezentował się z bardzo dobrej strony.
Dojechał do najważniejszej gonitwy finałowej rundy krajowego czempionatu, ale w nim zaliczył paskudnie wyglądający upadek.
- Było ciasno. Generalnie widzę te powtórki, ale my zawodnicy czujemy to trochę inaczej. Kiedy chciałem zjeżdżać do krawężnika, to Maciej (Janowski - dop. red.) wystawił z pierwszego pola tylne koło i musiałem odprostować motocykl, a Bartek znowu zjeżdżał z czwartego do krawężnika. [...] Też chciałem ciasno wjechać, ale zabrakło miejsca. Decyzja jest taka, jaka jest. Widocznie ten przepis o pierwszym łuku nie jest do końca wykorzystywany, bo mógł być fajny finał w czterech. Tego miejsca było mało, ale cóż, tak jest - przyznał Piotr Pawlicki w rozmowie z Łukaszem Benzem na antenie Canal+ Sport.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Cierniak, Kędzierski, Lewandowski i Sadowski
Z całokształtu Pawlicki był zadowolony, jeśli chodzi o swój wynik. Dwanaście oczek pozwoliło mu awansować w klasyfikacji generalnej na piątą lokatę. Dla żużlowca rodem z Leszna plan na ten wieczór był jednak nieco inny.
- Ten tydzień mam intensywny, a ostatnio zgubiłem formę i tej prędkości u mnie brakowało. W poniedziałek liga angielska, we wtorek szwedzka, w czwartek mecz w Częstochowie, a do tego w piątek siedziałem dwie i pół godziny w Zielonej Górze i testowaliśmy różne przełożenia oraz ustawienia, aby coś znaleźć, by zagrało. Zaryzykowałem tutaj, bo wziąłem najgorszy silnik z treningu, który był dotychczas moim najlepszym. Było dobrze. Ostatecznie jestem zadowolony - skomentował żużlowiec.
Indywidualnym Mistrzem Polski został Maciej Janowski.
Czytaj także:
- Falubaz nie zgadza się z czerwoną kartką dla Jensena
- Zawodnicy Falubazu nie chcieli jechać w Częstochowie?