Jeszcze niedawno wydawało się, że Maksym Drabik pozostanie na kolejny sezon w Krono-Plast Włókniarzu Częstochowa. Sytuacja ta jednak się zmieniła, a w drużynie w 2025 roku w formacji seniorskiej będą jeździli Jason Doyle, Piotr Pawlicki, Kacper Woryna, Mads Hansen oraz Wiktor Lampart.
- Faktycznie mogę przyznać, że dwa miesiące temu ustaliliśmy warunki nowego kontraktu z Maksymem Drabikiem. Nie muszę jednak dodawać, że od tego czasu wydarzyło się bardzo dużo i obecnie nasze porozumienie już nie jest wiążące. Wszyscy widzieli, co działo się pod koniec sezonu, a my jako klub musimy reagować - przyznał Michał Świącik (więcej TUTAJ).
Sytuacja 26-latka nie jest prosta. W ciągle trwających rozgrywkach PGE Ekstraligi zdobywał średnio 1,426 punktu na jeden bieg. Dodatkowo w środowisku uchodzi za zawodnika, z którym trudno się współpracuje. To wszystko powoduje, że praktycznie nie ma już żadnych szans na znalezienie zespołu w najlepszej żużlowej lidze świata. Pozostaje mu zatem jazda w Metalkas 2. Ekstralidze, choć i tam nie słychać o jakimś wielkim zainteresowaniu dwukrotnym indywidualnym mistrzu świata juniorów.
ZOBACZ WIDEO: Przyjemski nie poradzi sobie na bydgoskim torze? Jasna odpowiedź Bajerskiego
- Moim zdaniem ktoś przynajmniej z nim porozmawia i spróbuje dowiedzieć się, czego Maksym tak naprawdę oczekuje od tego sportu i, w którym kierunku zamierza iść. Umiejętności jeździeckie to jedno, sprzęt drugie, ale sfera mentalna jest najważniejszą kwestią. Najistotniejsze będzie dotrzeć do tego niego i rozwiązać jego problemy - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Marian Maślanka.
Były prezes Włókniarza Częstochowa zdradza, że on sam przed zatrudnieniem danego żużlowca najpierw długo rozmawiał nie tylko z samym zawodnikiem, lecz też z jego otoczeniem. Często było to kilka spotkań. Jak zdradza, niektórzy dziwili się jego decyzjami kontraktowymi, ale później ci żużlowcy się odbudowywali. - Na pewno w przypadku Drabika musiałbym się porządnie rozeznać. Jeśli ktoś będzie chciał go zatrudnić, musi zrobić tak samo - dodaje.
Nieprzewidywalność częstochowianina powoduje, że część kibiców nie byłaby nawet zaskoczona, gdyby zakończył on swoją karierę. W podobnym tonie wypowiada się nasz rozmówca. - Jest to możliwe. Na pewno szkoda talentu jeździeckiego, który posiada. Jeżeli uzna, że nie widzi swojej przyszłości w żużlu, to trzeba to uszanować i przyjąć do wiadomości - kończy Marian Maślanka.