Abramczyk Polonia co prawda pokonała w niedzielę Innpro ROW w rewanżowym spotkaniu finału Metalkas 2. Ekstraliga, lecz rezultat 49:41 nie pozwolił na całkowite zniwelowanie różnicy z pierwszej konfrontacji. Dlatego to rybniczanie wygrali całe rozgrywki i awansowali do PGE Ekstraligi.
- 10 "oczek" nie jest łatwą stratą do odrobienia. Przeciwnik mógł stosować rezerwy taktyczne. Do tego ROW posiadał solidnych liderów, którzy przywozili punkty w najważniejszych biegach. Świetną robotę, zastępując Grzegorza Walaska, zrobił także Paweł Trześniewski - podkreśla w rozmowie z WP SportoweFakty Adrian Miedziński.
Przyczyny porażki Polonii
Jednocześnie zwraca uwagę na rybnickich juniorów, którzy nie tylko byli zdecydowanie lepsi od młodzieżowców Polonii na własnym obiekcie, ale również w Bydgoszczy pokonali ich 10:4. To ostatecznie zrobiło sporą różnicę, szczególnie że jak zaznacza nasz rozmówca, nie każdy lider będzie zdobywał po 15 punktów, dlatego siła musi być rozłożona na całą drużynę.
ZOBACZ WIDEO: Rewelacyjny u siebie i słaby na wyjazdach. Lebiediew o swoich błędach
- W piątek tor w Rybniku był twardszy, niż się wydawało. Paweł Trześniewski oraz Maksym Borowiak, jadąc dobrze na swoim owalu, mieli apetyt, by powtórzyć ten wynik na wyjeździe i to się po części potwierdziło, czego się obawiałem - mówi 39-latek.
Miedziński przyczyny porażki Abramczyk Polonii nie zrzucałby na tor. Owszem, według niego zawsze mogą pojawić się drobne różnice w nawierzchni, ale bydgoszczanie jechali u siebie, więc powinni zastosować tylko drobne korekty i utrzymać odpowiedni poziom. - Tor był zbliżony do tego z wcześniejszych meczów, pogoda i pora zawodów także - twierdzi.
- Bardziej skupiłbym się na przygotowaniu ROW-u do twardej nawierzchni, które było bardzo dobre. To rybniczanie już pokazali na własnym owalu. Sam myślałem, że zrobią go bardziej sypiąco i przyczepnie, a jednak oprócz 10 metrów przyczepnego startu, tor był twardy - dodaje.
Na sam koniec przypomina jeszcze o pogubionych punktach Polonii na wyjeździe. W piątek na ostatniej prostej swoje pozycje stracili Mateusz Szczepaniak oraz Tim Soerensen. Wychowanek Apatora mówi jasno, że to właśnie są te detale i szczegóły. Gdyby obaj żużlowcy utrzymali swoje lokaty, strata byłaby mniejsza, a co za tym idzie, łatwiej byłoby ją odrabiać.
- Nie wolno zakładać, że skoro nikt wcześniej nie zrobił 40 "oczek" w Bydgoszczy, to teraz też nie mógł. W ROW-ie jeżdżą zawodnicy, którzy rywalizowali przez cały sezon na różnych torach i wyciągali wnioski, starając się poprawić na play-offy. Dlatego ta faza zawsze jest trudniejsza - tłumaczy Adrian Miedziński.
Tego chciałby Miedziński
Osobiście również przeżywa końcowy wynik, bo jak przyznaje, choć nie był na co dzień w Polonii, to trochę się w niej udzielał. Momentami sam z chęcią wsiadłby na motocykl i zrobił wszystko inaczej. - Pojawiła się złość sportowa, ponieważ musi ona być. Tak samo na pewno jest, chociażby u Tomasza Bajerskiego - zapewnia.
Teraz przed klubem z województwa kujawsko-pomorskiego kolejny sezon, w którym będzie mógł powalczyć o awans do najlepszej żużlowej ligi świata. Nasz rozmówca jest jednak świadomy, że nie będzie on łatwy. W 2025 roku w Metalkas 2. Ekstralidze pojedzie Fogo Unia, która celuje w szybki powrót na wyższy szczebel. Z drugiej strony pojawią się baraże, więc końcowe rozstrzygnięcia mogą się rożnie ułożyć.
- Bez wątpienia szkoda, bo Polonia miała szansę, żeby zbudować ciekawą ekipę, która mogłaby trochę namieszać w PGE Ekstralidze. Chciałbym, żeby wróciły derby Torunia z Bydgoszczą. One zawsze dodawały takiej pikanterii. Bardzo miło wspominam czasy, gdy te mecze się odbywały. Liczyłem, że uda się do tego powrócić. Na pewno nie byłyby one takie, jak kiedyś, ale chociaż jakaś namiastka tego by się pojawiła - podsumowuje Adrian Miedziński.
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty