Żużel. Jason Doyle szczerze o pieniądzach. Ma też pretensje do GKM-u Grudziądz

Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Jason Doyle
Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Jason Doyle

- Zabawa zniknęła, pieniądze są ważniejsze - tak o współczesnym żużlu mówi Jason Doyle. Były mistrz świata ma też pretensje do ZOOleszcz GKM-u Grudziądz. Australijczyk ujawnił, że jego klub w ogóle nie interesował się nim po wypadku.

Jason Doyle nie zaliczy obecnego sezonu do udanych. Zawodnik ZOOleszcz GKM-u Grudziądz fatalnie rozpoczął zmagania w PGE Ekstralidze, ale równocześnie wygrał turniej SGP na PGE Narodowym w Warszawie i stał się jednym z kandydatów do tytułu mistrzowskiego. Gdy wydawało się, że Doyle wraca do wysokiej formy, 38-latek nabawił się poważnej kontuzji podczas meczu brytyjskiej Premiership.

Doyle musiał poddać się operacji ramienia, która zmusiła go do przedwczesnego zakończenia rywalizacji w sezonie 2024. Zawodnik z Antypodów najtrudniejsze chwile ma już za sobą i jest gotów, by wrócić do ścigania w przyszłym roku. Nie zobaczymy go jednak w barwach grudziądzkiego klubu, do którego zresztą ma sporo pretensji.

- Od momentu mojego wypadku nie miałem żadnego telefonu z Grudziądza. Nawet nie zapytali, jak się czuję. Zrobili to raz, gdy jeszcze leżałem w szpitalu w King's Lynn. Chcieli wiedzieć, jak wygląda moja sytuacja, aby mogli przekazać fanom jakieś informacje. Jestem dla nich niczym kawałek mięsa, jestem tylko numerem startowym - powiedział Doyle w "Speedway Starze".

ZOBACZ WIDEO: "Brak honoru". Marcin Gortat uderza w grupę żużlowców

Były mistrz świata przypomniał, że w Polsce otrzymał przydomek "Dollar Doyle" (tak naprawdę brzmi on "Doylar" - dop. aut.), co skłoniło go do refleksji na temat realiów obecnego żużla. - Nie ma w tym już zabawy. Gdy zaczynałem starty w Wielkiej Brytanii, po zawodach piliśmy piwo i odbywały się małe imprezy. Teraz jest tak, że ścigasz się, pędzisz do busa i lecisz na kolejne zawody. Nie masz czasu na drinka, na zapoznawanie się z ludźmi. Ludzie myślą, że cały czas jesteś nieszczęśliwy - dodał Australijczyk.

- Po prostu dwie dodatkowe godziny snu są lepsze, niż siedzenie na stadionie i rozmawianie z kibicami i sponsorami. Musimy wrócić do hotelu, chcemy się wyspać, bo o godz. 6 rano następnego dnia mamy kolejny samolot. Wielu zawodników chce spędzić czas w domu. Jednak tak naprawdę ciągle jesteśmy z dala od niego i to jest dla nas trudne. - stwierdził.

Doyle w rozmowie ze "Speedway Starem" podkreślił, że "zabawa zniknęła, pieniądze są ważniejsze". - Kariera żużlowca może być krótka - ocenił.

Wywiad Australijczyka można potraktować jako pożegnanie z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz. Nowym pracodawcą mistrza świata z sezonu 2017 w PGE Ekstralidze ma być Krono-Plast Włókniarz Częstochowa. Doyle reprezentował już barwy częstochowskiego klubu w 2020 roku.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty