Żużel. Wrzaski i piski. Czegoś takiego w parku maszyn nie widzieli już dawno

WP SportoweFakty / Michał Szmyd
WP SportoweFakty / Michał Szmyd

W sobotę po Grand Prix w Toruniu najszczęśliwszym człowiekiem wydawał się być srebrny medalista mistrzostw świata, Robert Lambert. Brytyjczyk osiągnął największy sukces w karierze, choć jeszcze chwilę wcześniej wydawało się, że straci srebro.

Przed turniejem jego sytuacja wydawała się komfortowa, bo 10 punktów przewagi nad trzecim Fredrikiem Lindgrenem dawało mu względny spokój. Lambert doskonale zna obiekt w Toruniu, bo przecież od lat występuje w barwach tutejszego Apatora. Wszystko potoczyło się jednak dość niespodziewanie i tak naprawdę sekundy dzieliły go od tego, by stracić srebrny medal. 
 
Brytyjczyk pojechał słaby turniej i nie zdołała zakwalifikować się do półfinałów. to wszystko sprawiło, że ostatnie wyścigi zawodów musiał oglądać już jako kibic i mieć nadzieję, że Lindgren nie zdoła przeskoczyć go w klasyfikacji generalnej. Szwed awansował jednak do finału, a srebrny medal dawało mu jedno z dwóch pierwszych miejsc. Team Lamberta decydujący wyścig oglądał na telewizorze w swoim boksie.

Emocje były tak duże, że Robert Lambert nie był w stanie patrzeć na ekran i przez cały wyścig stał odwrócony do niego plecami. Przez cały czas wiedział jednak, co się dzieje na torze, bo mechanicy i partnerka bardzo mocno przeżywali każdą sekundę wyścigu.

Od mechaników innych zawodników będących wtedy w parku maszyn usłyszeliśmy, że takich wrzasków i pisków w jednym z boksów, jak w trakcie finału z udziałem Lindgrena, w trakcie Grand Prix jeszcze nie słyszeli. Postronni obserwatorzy mogli odnieść wrażenie, że właśnie ważą się losy mistrzostwa świata. Wielkiej radości mechaników Lamberta i jego samego nie ma się co dziwić, bo srebro to życiowy sukces. Cały jego team przeżywał to niesamowicie, choć wiedzieli, że na nic nie mają już wpływu. Tak ekspresyjna radość była jednak zaskoczeniem, bo Brytyjczyk ma opinię jednego z najspokojniejszych zawodników w stawce. Tym razem i on, i jego najbliżsi byli jednak bardzo głośni.

Ostatecznie Lindgren zajął w finale czwarte miejsce, a Lambert mógł świętować tytuł wicemistrza świata. Sezon zakończył z zaledwie trzema punktami przewagi nad Szwedem.

- To mój największy sukces w karierze i bardzo mocno przeżywałem to, co działo się w Toruniu. Nigdy jednak staram się nie zadowalać tym, co mam i ciągle chcę być lepszy. Mam nadzieję, że kiedyś będę na miejscu Bartka Zmarzlika. Cieszę się jednak ze srebra, bo medal w Grand Prix był moim celem na ten sezon, a teraz wiem, że wykonałem dobrą pracę - przyznał Lambert.

ZOBACZ WIDEO: Tajemnicze kulisy odejścia Jabłońskiego z telewizji