Żużel. Problem z pierwszym łukiem w Gorzowie. "Walczymy z torem już trzy tygodnie"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Piotr Świst
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Piotr Świst
zdjęcie autora artykułu

Prowadzona przez Piotra Śwista i Krzysztofa Orła ebut.pl Stal Gorzów przegrała u siebie 43:46 z KS Apatorem Toruń w pierwszym meczu o brązowy medal PGE Ekstraligi. W końcówce września nie obyło się bez problemów z torem.

Sporo kłopotów mieli w niedzielę zawodnicy w pierwszym łuku toru na Stadionie im. Edwarda Jancarza w Gorzowie Wlkp. Upadki zanotowali m. in. Jakub Stojanowski i Szymon Woźniak. W tych warunkach nieco lepiej poradzili sobie goście. Gospodarze nie zamierzają jednak tłumaczyć swojej porażki nawierzchnią.

- Walczymy z torem już trzy tygodnie. Nawet z młodzieżą mamy treningi i nie możemy dojść do ładu z pierwszym łukiem, bo jest tam cień. Jeszcze w sobotę robiliśmy tor. Przyjechał komisarz i musieliśmy bronować, od nowa układać, bo było błoto. Drugi łuk jest w porządku, a tego pierwszego słońce nie suszy. Nie ma co zganiać na tor, bo warunki dla wszystkich były takie same. Były nasze błędy i tak wyszło - wyjaśnił Piotr Świst.

Szkoleniowiec musiał się zmierzyć z pytaniami dziennikarzy o atmosferę w ebut.pl Stali Gorzów, gdzie doszło ostatnio do trzęsienia ziemi. Były żużlowiec zastąpił na stanowisku zwolnionego w czwartek Stanisława Chomskiego. - Są doświadczonymi zawodnikami, w tym żużlowcami, którzy jeżdżą w mistrzostwach świata. Myślę, że na nich nie miało to żadnego wpływu. Jadą w zawodach, to myślą o tym, co mają robić podczas nich, a nie o tym, co się wydarzyło w klubie - powiedział nowy trener gorzowskiego zespołu.

ZOBACZ WIDEO: Finansowe eldorado? Gwiazda ligi wprost o swoich zarobkach

- W czwartek mieliśmy trening, rozmawialiśmy, podaliśmy sobie piątkę. Każdy wiedział, w jakiej jest sytuacji. Powiedziałem, że mamy zadanie do wykonania i róbmy wszystko, żeby zdobyć ten medal. Nawet dla byłego trenera - dodał.

Po raz kolejny zawiódł Szymon Woźniak. Dwukrotnie został on w niedzielę zmieniony przez Oskara Palucha. 56-latek nie owijał w bawełnę, mówiąc z czego to wynikało. - Ze słabszej postawy. Musieliśmy coś robić. Adama (Bednara - dop. red.) nie chcieliśmy puszczać w tym biegu, bo Oskar ładnie jechał. Akurat wydarzyło się, że przywiózł zero, a potem, w 11. biegu, było już za późno na niego, bowiem tor był wymagający - powiedział.

A jak dawny zawodnik Stali czuje się jako pierwszy trener zespołu PGE Ekstraligi? - Niespodziewanie postawiono mnie w takiej roli i muszę się z niej wywiązywać. Nauczyciela miałem dobrego, dwa lata z nim spędziłem, tak że nie ma większego problemu. Adrenalina jednak jest, jeszcze się trzęsę i głos mi się łamie - przyznał Świst.

Nie zabrakło także pytań o przyszłość. Czy były już propozycje prowadzenia Stali na stałe? - Spokojnie, nie denerwujcie się. Będziecie wszystko wiedzieć - odpowiedział wymijająco były zawodnik m. in. klubów z Gorzowa, Piły czy Zielonej Góry.

Jakie nastroje panują w mieście nad Wartą po porażce u siebie 43:46? Rewanż z KS Apatorem Toruń już w sobotę, 5 października, o godzinie 16:00. - Dwa lata tam wygrywamy. Zawodnicy kładą serducho na torze, robią wszystko, co mogą. Też kilka kółek w życiu zrobiłem i wiem, jak to jest. Trafiają się dołki w karierze. Nieraz trwa to dłużej, nieraz krócej, ale praktycznie każdy to przechodzi. Chłopaki dobrze tam jeżdżą, lubią ten tor. Nic nie obiecujemy, ale jedziemy walczyć - zakończył Piotr Świst.

Z drugiego meczu o brązowy medal portal WP SportoweFakty przeprowadzi tekstową relację na żywo.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty