W Pardubicach zawodnik z Niemiec zanotował dwa wykluczenia za spowodowanie wypadków. Najpierw upadł w biegu piętnastym Grand Prix Challenge po tym, jak uciekło mu tylne koło na wjeździe na prostą przeciwległą do startu. W jego motocykl uderzył nadjeżdżający Anders Thomsen, lecz na szczęście obaj po chwili wstali i mogli kontynuować ściganie.
O wiele gorzej zakończyła się za to dla Kai'a Huckenbecka druga kraksa. W dwudziestym wyścigu prowadził po starcie, ale już na drugim łuku - jak dowiedzieliśmy się z oficjalnego fan page'a zawodnika - w jego maszynie spadł łańcuch, co spowodowało gwałtowną utratę prędkości i w efekcie uślizg. Pech chciał, że niedaleko za nim był Kevin Woelbert, który napędzał się, jadąc nieco szerzej.
Starszy z reprezentantów Niemiec z impetem uderzył w rodaka i ten długo nie podnosił się z toru. Do 31-latka wyjechała karetka, w której opuścił tor, a następnie udał się do szpitala. Oficjalna strona Huckenbecka na Facebooku przekazywała w piątkowy wieczór, że narzekał on na ból głowy i pleców, a po wstępnych badaniach podejrzewano złamanie łopatki.
Żużlowiec, który w poniedziałek otrzymał stałą "dziką kartę" na starty w Grand Prix 2025, udał się do ojczyzny w celu dalszej obserwacji. Tam nie wykazano złamania, za to rozdarcie łopatki. Unieruchomione za pomocą ortezy musi zostać jego ramię, co wymusza przerwę. Wobec tego nie wystartuje on w najbliższym czasie w dwóch imprezach, tj. w Cloppenburgu na "Rene Abschiedsgala" (10 października), czyli pożegnalnej imprezie Renea Deddensa oraz turnieju w Dohren (12 października).
ZOBACZ WIDEO: Rewelacyjny u siebie i słaby na wyjazdach. Lebiediew o błędach