30-latek pod koniec sierpnia w lidze szwedzkiej w meczu pomiędzy Kumlą Indianerna i Piraterną Motala zanotował upadek, który zakończył się dla niego kontuzją i miesięczną przerwą od ścigania się na motocyklu.
W jednym z wyścigów na pierwszym łuku wjechał w niego Krzysztof Buczkowski, któremu podniosło przednie koło. Ten szybko się podniósł, ale zawodnik ebut.pl Stali Gorzów opuścił tor w karetce. Oskar Fajfer pod koniec września powrócił, lecz nadal jest daleki do pełni zdrowia.
- Mam pozrywane więzadła w kolanie, dwie łękotki też są bardzo mocno zniszczone. Cieszę się, że w ogóle mogłem wsiąść na motocykl i pomóc drużynie - powiedział w rozmowie z portalem ekstraliga.pl.
ZOBACZ WIDEO: Holder zawodził przez kilka meczów. Nadal był wierny jednej osobie
Teraz czeka go rekonstrukcja. Sam nie ukrywał, że nie mógł nawet wykonywać podstawowych czynności związanych z uczestnictwem w biegu żużlowym. Jedną z nich był kłopot z nagarnięciem sobie koleiny prawą nogą, gdyż czuł niestabilność. - Zima jest długa, więc wiem, że na marzec będę gotowy - dodał.
Na zakończenie sezonu w potyczce przeciwko KS Apatorowi na toruńskiej Motoarenie zapisał obok swojego nazwiska dziewięć "oczek" oraz dwa bonusy w sześciu startach. Rozgrywki za to zakończył ze średnią 1,386 punktu na jeden wyścig, co przełożyło się na 37. miejsce na liście klasyfikacyjnej.
- Myślę, żeby najpierw jak najszybciej się naprawić. W meczu co prawda jechałem, ale jest to próba ratowania się tym, że wsiadło się na motocykl. Moja forma jest jednak daleka do tego, co bym chciał - podsumował Oskar Fajfer.