Jeszcze na początku czerwca Bena Cooka znało nieliczne grono sympatyków czarnego sportu, a głównie ci, którzy śledzą zmagania brytyjskiej Premiership. Problemy kadrowe Fogo Unii Leszno wymusiły na działaczach ruchy kadrowe, a jedną z decyzji było zakontraktowanie filigranowego Australijczyka. Choć wielu wątpiło w sens tego transferu, to 26-latek udowodnił, że stawianie na nieoczywiste nazwiska popłaca.
Zawodnik z Cowry wystartował w ośmiu spotkaniach PGE Ekstraligi, w których wyjeżdżał na tor w 41 wyścigach. Zdobył 75 punktów i 6 bonusów, a piętnastokrotnie mijał linię mety na pierwszej pozycji. Ze średnią 1.976 został sklasyfikowany na 17. miejscu w najlepszej lidze świata. Wyprzedził m.in. wicemistrza globu - Fredrika Lindgrena, Macieja Janowskiego, czy kilka innych solidnych ekstraligowych jeźdźców.
Nic dziwnego, że został nominowany do nagrody "Objawienie sezonu". I triumfował w tym plebiscycie. - Trzy miesiące temu byłem w Anglii i tylko marzyłem o jeździe w Polsce i PGE Ekstralidze. Otrzymanie takiej szansy było bardzo fajne i ta nagroda to dla mnie coś wyjątkowego. Niesamowitym jest dla mnie ścigać się z najlepszymi na świecie i wygrać tę nagrodę - przyznał Cook w rozmowie z ekstraliga.pl.
ZOBACZ WIDEO: Miał jasną deklarację od Krzysztofa Mrozka. "Takimi zapewnieniami byłem karmiony"
Dobre wyniki zaprocentowały tym, że Cook zaczął interesować menedżerów innych zespołów. Ostatecznie zdecydował się on na jazdę w Metalkas 2. Ekstralidze i wraz z Grzegorzem Zengotą oraz Januszem Kołodziejem chcą pomóc Bykom w powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej.
- Chcą zbudować zespół, który wróci do PGE Ekstraligi po tym sezonie. Lubię ten klub, lubię tych ludzi, więc decyzja o pozostaniu w Lesznie była łatwa i nie mogę się doczekać następnego sezonu w barwach Fogo Unii - dodał.
Cook wkrótce uda się do ojczyzny, gdzie spędzi najbliższe miesiące. Będzie przygotowywał się do nowego sezonu m.in. poprzez występy w Indywidualnych Mistrzostwach Australii.