"Półtora okrążenia" to cykl felietonów i opinii Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Na świecie żużel nie przeżywa świetnych chwil, ale Polska niewątpliwie ma swoje pięć minut. Mimo tego mamy PGE Ekstraligę, Metalkas 2. Ekstraligę i... dalej już nic, ponieważ Krajowej Ligi Żużlowej może nawet nie będzie. W takim razie, skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Być może przekonaliśmy wszystkich, że mamy nieograniczone możliwości finansowe i jest tak rewelacyjnie, że już po prostu nie wiemy, co jeszcze zrobić.
Po wejściu głębiej okazuje się, że borykamy się z pewnymi problemami. Moim zdaniem kłopoty będą się jeszcze nasilać. Zaczyna nas dotykać recesja. Ona pomału z Europy Zachodniej przesuwa się do nas. Coraz więcej firm jest niewypłacalnych. Nie wróży to niczego dobrego polskim klubom. Raczej należałoby się przygotowywać do gorszej sytuacji finansowej. Dlatego powinniśmy się zastanowić, jak postąpić. Pomyśleć o systemie rozgrywek i może rozważyć pomoc tym słabszym.
Wiadome jest, że patrząc wyłącznie z pozycji ekspozycji reklamowej, każde przedsiębiorstwo wybierze najkorzystniejszą ofertę, czyli najczęściej silniejszą drużynę. Duże znaczenie ma również praca ze sponsorami. Nic nie bierze się z niczego. Zdobycie pozycji, jaką posiada Motor, wymagało pracy.
ZOBACZ WIDEO: Gollob odniósł się do zamieszania z dzikimi kartami. "Nie zawsze wszystko rozumiem"
Według mnie potrzeba pracy długoterminowej na wszystkich frontach. Należałoby coś uczynić, aby najniższy szczebel funkcjonował w normalnym wymiarze. Jeżeli wystartują dwa lub trzy zespoły z Polski, całe rozgrywki będą miały mniejszy dostęp do sponsorów. Budżety są tam niższe, ale mimo wszystko i tak potrzeba zrobić wiele, aby je skompletować. Do tego dochodzą dwa wyjazdy za granicę lub nawet więcej, jeśli dołożymy ewentualne play-offy. To zwiększa koszty.
Od początku byłam przeciwna U-24 Ekstralidze. Kto się nią pasjonuje? To dla klubów jest trochę taki wrzód na ciele. Jak na razie te rozgrywki nie wychowały nam jakichś super żużlowców. Uważaliśmy, że to pomoże zawodnikom w kontynuacji kariery. Tylko czy rozwojem jest jazda w zawodach, których prawie nikt nie obserwuje? Chyba nie do końca.
Nie ja to wymyśliłam, ale popierałam ideę wspierania mniejszych klubów, przez większy graczy. Tak, jak kiedyś Unia pomagała Kolejarzowi. Każda drużyna z PGE Ekstraligi, zamiast drużyny U24, posiadałaby taki ośrodek drugoligowy pod opieką. Wówczas mielibyśmy prawdziwą rywalizację. W tamtych miastach kibice by się cieszyli, a dyscyplina zwiększałaby swoją popularność. To pozwoliłoby także na prawdziwą selekcję zawodników i przegląd ich umiejętności.
W mojej opinii najbogatsze ośrodki mogłyby podzielić się z klubami z najniższej ligi, chociażby wpływami z telewizji. Wszystko po to, aby właśnie tam istniała taka kuźnia żużlowców. Ci, którzy tego potrzebują, powinni uczyć się rzemiosła na najniższym poziomie. Pomysł ze szkoleniem i różnymi pojemnościami motocykli jest wspaniały, ale trzeba to potem pociągnąć dalej.
Ci młodzi jeźdźcy muszą mieć miejsce do szlifowania swoich umiejętności. Obecnie na palcach jednej ręki można policzyć tych rokujących, którzy w przyszłości będą jeździć na określonym poziomie. Kiedyś takich zawodników było więcej. Bez wątpienia teraz trudniej jest zainteresować młodzież trudną pracą czy sprzętem. To są wyzwania. Jednakże bez tego dyscyplina sama się wygasi. Zresztą to się dzieje na całym świecie. Coś poszło nie tak.
Marta Półtorak