To jednak szybko przestało być aktualne, a obecnie większość klubów płaci zupełnie anonimowym zawodnikom porównywalne stawki, do tych, które oferują np. kluby brytyjskiej Premiership. Różnice pomiędzy U-24 Ekstraligą, a Premiership są widoczne gołym okiem, bo przecież pierwsze z nich mają być jedynie rozgrywkami szkoleniowymi, a zdecydowana większość spotkań rozgrywana jest przy pustych trybunach, bez obecności kamer telewizyjnych. Premiership to z kolei najlepsza liga żużlowa w Wielkiej Brytanii, w której ściga się kilku czołowych żużlowców świata.
Po analizie zarobków zawodników w U-24 Ekstralidze można powiedzieć, że prezesi poszczególnych klubów znów zawiedli i dali ponieść się fantazji. Okazuje się bowiem, że obecnie wyróżniający się zawodnicy mogą liczyć na przynajmniej 500 złotych za punkt, a niektórzy z nich nawet na 750 złotych.
To jednak nie koniec, bo przecież zdecydowana większość żużlowców korzysta z klubowego sprzętu i klubowego mechanika, a po meczu dostają także zwrot kosztów dojazdu lub wynajęcia pokoju hotelowego. Nie ma się więc co dziwić, że większość klubów PGE Ekstraligi przeznacza na ten cel około dwóch milionów złotych rocznie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Sabalenka wyprzedziła Świątek. Otrzymała po tym prezent
W minionym sezonie najwięcej punktów w U-24 Ekstralidze zdobyli Oskar Paluch, Mathias Pollestad i Nazar Parnicki. Poza pierwszym, pozostali są związani ze swoimi klubami kontraktami amatorskimi i całość sprzętu otrzymują od działaczy. Zdobywając ponad 200 punktów, nawet przy mniej optymistycznym wariancie zapewnili sobie wypłatę ponad 100 tysięcy złotych. Biorąc pod uwagę wyższą kwotę, ich zarobek mógł wynieść nawet 150 tysięcy złotych.
Większość uczestników tegorocznej U-24 Ekstraligi nie poniosła praktycznie żadnych kosztów, a za ściganie z rówieśnikami mogła liczyć na wypłatę ponad 10 tysięcy złotych. Jak na rangę zawodów i brak kosztów można mówić o naprawdę solidnej stawce.
Tylko nieco gorzej mieli zawodnicy na kontraktach zawodowych, którzy nawet przy zarobkach 750 złotych za punkt nie mogą mówić o "eldorado". Wszystko jednak wskazuje na to, że oni radzili sobie z "problemem" nieco inaczej i w tych rozgrywkach nie korzystali ze swojego najlepszego sprzętu, a zawody traktowali raczej treningowo. Wiktor Lampart za każdy z takich "treningów" otrzymywał około 8 tysięcy złotych.
O konieczności szybkiej likwidacji U-24 Ekstraligi mówił ostatnio właściciel KS Apator Toruń, Przemysław Termiński. Nieoficjalnie wiadomo, że reformy rozgrywek chcą także inne kluby. Jak do tej pory rozgrywki nie przerodziły się w fabrykę talentów, a ze względu na niski poziom, trudno oceniać przydatność zawodników nawet po serii dobrych meczów na tle rówieśników.