Karuzela transferowa powoli zaczyna zwalniać. Już mało który zawodnik, nie ma przynależności klubowej. W Rzeszowie klaruje się drużyna, która ma walczyć o powrót do Ekstraligi. Kiedy dwa lata temu, klub znad Wisłoka opuścił szeregi najwyższej klasy rozgrywkowej, w drużynie występował m.in. Scott Nicholls. Teraz "Hot Scott" powraca do Rzeszowa, by pomóc w wywalczeniu awansu. Zwolenników tego transferu jest z pewnością o wiele mniej, od tych stojących po przeciwnej stronie barykady.
- Nikogo nie można skreślać od razu. Każdemu należy się druga szansa - powtarzała często, prezes Marta Półtorak. I taką drugą szansę otrzymuje właśnie Anglik. Po spadku rzeszowian, wieszano na nim psy. Słów krytyki było co nie miara, warto choćby przypomnieć kłótnię Nichollsa z rzeszowskimi kibicami, po meczu we Wrocławiu. Następnie, po odejściu znad Wisłoka, przyszedł fatalny sezon, co tylko dolało oliwy do ognia. Teraz jednak Nicholls zapowiada, że powróci do formy i mocno przyłoży się do nadchodzącego sezonu.
- Rzeczywiście w Rzeszowie zobaczymy spory bastion Anglików. Ale wierzę, że będzie to strzał w dziesiątkę i pozwoli wywalczyć upragniony cel - stwierdza prezes Marta Półtorak.
Dlaczego takie stwierdzenie padło z ust Pani Prezes? Bo Nicholls to nie ostatni Anglik w szeregach rzeszowskiego klubu. Kolejnym wzmocnieniem będzie Chris Harris, którego firma Marma Polskie Folie ma wspomóc finansowo, także w startach w Grand Prix.
W najbliższy czwartek dojdzie do prezentacji składu rzeszowskiej ekipy na nowy sezon. Swój kontrakt przedłużyć ma Mikael Max. Coraz więcej niewiadomych zostało już rozwianych. To jednak nie ostatnie transfery w stolicy Podkarpacia. Kto jeszcze uzupełni skład? W kuluarach można usłyszeć nazwiska Mateusza Kowalczyka czy Rafała Trojanowskiego. Ile w tym prawdy? Tego dowiemy się już za kilka dni.