Przypomnijmy, że rybniczanie na inaugurację PGE Ekstraligi pokonali u siebie Gezet Stal Gorzów 49:41. W drugiej kolejce beniaminek musiał uznać wyższość Bayersystem GKM Grudziądz, z którym przegrał na wyjeździe 39:51. W obu pojedynkach drużyna Piotra Żyto pojechała w tym samym składzie. Jako pierwszy na ławce rezerwowych usiadł bowiem Gleb Czugunow.
Trzeba przyznać, że większość seniorów spełniła oczekiwania. Na razie bardzo dobrze spisują się Nicki Pedersen, Rohan Tungate i Chris Holder Trudno zatem przypuszczać, że któryś z nich straci miejsce w wyjściowym zestawieniu na domowy pojedynek z PRES Grupą Deweloperską Toruń.
ZOBACZ WIDEO: Dwa powody. To dlatego Zmarzlik jest wierny Motorowi
Jedyny znak zapytania jest przy Maksymie Drabiku. Kapitan zespołu miał zarówno lepsze jak i gorsze momenty. W meczu z Gezet Stalą zdobył ważne punkty w kluczowych momentach rywalizacji. W Grudziądzu zanotował dobry początek spotkania, ale później obniżył loty. Jeśli jednak Gleb Czugunow ma pojawić się w składzie ROW-u, to wydaje się, że może zastąpić jedynie Drabika. Decyzja nie jest jednak z pewnością oczywista.
- Trener powinien wrócić do swojego mieszkania w Rybniku, przespać się, zrelaksować i odpocząć przez święta. Wtedy będzie czas na taką decyzję. Widać jednak, że seniorzy jadą równo i dobrze. Wybór należy do szkoleniowca. Musi postanowić, czy jedziemy tym samym składem, czy zmieniamy. Dajmy mu szansę. Ja wierzę, że ruch Piotra będzie pozytywny dla drużyny. Nie dam się jednak namówić na komentarz, czy powinien pojechać Maksym czy Gleb. Nie zamierzam odbierać chleba trenerowi - mówi nam Krzysztof Mrozek.
Szef rybnickiego klubu podkreśla jednak, że cały czas wierzy w Maksyma Drabika i jest przekonany, że w obecnym sezonie odegra on ważną rolę w drużynie. - Tor w Grudziądzu jest specyficzny. Trzeba się do niego bardzo dokładnie dokleić. O Maksyma jestem cały czas bardzo spokojny. On jeszcze zdobędzie sporo cennych punktów dla tej ekipy. Nadal powtarzam, że to bardzo dobry zawodnik. Miał słabszy dzień czy słabszą końcówkę, ale to nie zmienia tego, jak go postrzegam - twierdzi działacz.
Rybniczanie zdobyli w Grudziądzu 39 punktów. Momentami beniaminek prezentował się z bardzo dobrej strony, nawiązując wyrównaną walkę z Bayersystem GKM-em, który notuje przecież świetne wejście w sezon. - Łatwo nam nie było. Wynik jest trochę wysoki, ale z drugiej strony wstydu nie przynieśliśmy. Na pewno nikt nie powie, że przeszliśmy obok tego spotkania - zauważa Mrozek.
- Z reguły nie oceniam indywidualnie zawodników, ale w tym meczu gołym okiem można było zauważyć, gdzie jest różnica. Nasi juniorzy zrobili jeden punkt, a rywale 10. Nic dziwnego, że straciliśmy 12 "oczek" do GKM-u. Piotr Żyto musi dużo popracować z tymi najmłodszymi. Myślę, że się poprawią. Uważam, że lepiej będzie także u Kacpra Pludry, który wcale nie jedzie źle. Na razie cieszy ambitna postawa całego zespołu. Dzięki temu było dużo fajnego ścigania – przekonuje Mrozek.
Na koniec prezes beniaminka PGE Ekstraligi kolejny raz zwrócił się do Władysława Komarnickiego. Przypomnijmy, że wymiana uprzejmości pomiędzy szefem Innpro ROW-u, a byłym prezesem Stali Gorzów trwa od wielu tygodni. Wszystko rozpoczęło się od wypowiedzi Komarnickiego, który nazwał rybniczan drużyną z łapanki i zbieraniną zawodników. Ostatnio dodał też, że zespół Mrozka nie wygra już w tym sezonie ani jednego pojedynku.
- Chciałbym życzyć panu Władysławowi spokojnych świąt. To jest naprawdę dobry czas, żeby wyluzował. Myślę, że warto zająć się sobą i swoim klubem. To lepsze od powtarzania tych herezji. Aż głupio się słucha, kiedy tak poważny człowiek opowiada takie bajki. Senatorowi RP to naprawdę nie przystoi - podsumowuje Mrozek.