Szymon Ludwiczak w niedzielę zrobił swoje. Pokonał obu juniorów Innpro ROW-u Rybnik, choć nie dokonał tego w jednym biegu młodzieżowym. Dobrze wypadł także w trzecim starcie, ale w nim akurat nie zapunktował. Napsuł jednak nieco krwi Maksymowi Drabikowi.
- Mogę powiedzieć, że ten mecz był w porządku. Najważniejsze, że wygraliśmy to spotkanie jako drużyna, ale ze swojej postawy jestem w miarę zadowolony. Wiadomo, to jest PGE Ekstraliga i tu nie ma łatwo o punkty i trzeba o nie walczyć. Wydaje mi się, że mi się udało to zrobić, ale to jeszcze nie jest to, co bym chciał. Będę dalej ciężko pracował, aby było lepiej - przyznał Ludwiczak w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Michał Korościel o swoim fenomenie. "Zawsze wołali moją mamę do szkoły"
- Tor był bardzo podobny. Pogoda jednak robi swoje, bo już jest inna godzina, dość późno, a i temperatura też niezbyt wysoka - dodał nasz rozmówca.
Dla Ludwiczaka i Woryny spotkanie przeciwko ROW-owi było wyjątkowe, bowiem obaj po raz pierwszy w karierze rywalizowali w lidze przeciwko ekipie z rodzinnych stron. - Nie myślałem o tym zbytnio i podchodziłem do niego tak, jak do każdego innego startu. To że jestem z Rybnika, może delikatnie zwiększyło emocje, ale mecz, jak każdy inny - kontynuował.
Zapytaliśmy Ludwiczaka o zainteresowanie jego osobą w samym Rybniku i czy kibice zaczepiają go na ulicach i proszą o to, by dołączył do ROW-u. - Bardzo rzadko się to zdarza, może jakieś pojedyncze sytuacje - zakończył zawodnik Krono-Plast Włókniarza Częstochowa.
Poczuj ryk silników! Żużel w Pilocie WP – włącz Eleven Sports i oglądaj na żywo (link sponsorowany)
Cinkowski nie pamięta historii zmiany klubu, na przykład przez Zenka Plecha