Żużel. Czy to definitywny koniec Pedersena w ROW-ie?!

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek

Nicki Pedersen to bez wątpienia jeden z najlepszych żużlowców XXI wieku. Jego zachowanie w tym sezonie to jednak przekroczenie wszelkich granic. Czas, aby Innpro ROW zrobił z tym porządek. W Częstochowie za to próbowano ośmieszyć żużel, znowu.

Minusy przyznał Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

- Krzysztof Mrozek musi pokazać odwagę i wyrzucić Nickiego Pedersena. Duńczyk pod względem wyników sportowych, na pewno się broni. Regularnie punktuje i obecnie legitymuje się średnią biegopunktową sięgającą prawie 1,9. Tylko co z tego, gdy wprowadza praktycznie destrukcyjną atmosferę w zespole. Czy ktokolwiek z nas chciałby z kimś takim pracować?

A przecież żużel to praca, a nie żadne hobby, nie ma co się okłamywać. Zawodnicy jeżdżą dla pieniędzy i dopiero potem dla sukcesów. Nie ma w tym nic złego, każdy ma jakiś sposób na zarabianie. Mimo wszystko lubimy, gdy mamy w swojej pracy dobrą atmosferę. Z kimś takim jak Nicki Pedersen jest to niemożliwe.

ZOBACZ WIDEO: Czas trudnych decyzji. Były prezes wyznał, czego spodziewa się w przypadku Przyjemskiego

Teraz w tym rola Krzysztofa Mrozka, który musi zareagować na skandaliczne zachowania trzykrotnego indywidualnego mistrza świata. Trzeba się zastanowić, co jest ważniejsze, dobro pięciu pracowników czy tego jednego, pod którego na razie robiono wszystko, aby było mu jak najlepiej. Prezes Innpro ROW-u zaznaczał, że celem jest utrzymanie się w PGE Ekstralidze za wszelką cenę, nawet atmosfery. Jednakże lepiej mieć pięciu seniorów, robiących średnio 8-9 punktów niż jednego, zdobywającego 13 "oczek".

Pedersen przekracza w tym sezonie wszelkie granice. Kłócił się już praktycznie z każdym swoim kolegą z drużyny, a zapewne nie wszystko ujrzało światło dzienne. Tym razem oberwało się Maksymowi Drabikowi, bezapelacyjnemu liderowi zespołu. Czym 27-latek sobie zasłużył? Tym, że był szybszy od Duńczyka? Przecież to brzmi absurdalnie. Owszem, może na torze trochę przeszkodził swojemu koledze, ale to wszystko.

Dodatkowo Pedersen zachował się wręcz żałośnie, gdy postanowił nie przejeżdżać tych kilkudziesięciu metrów, aby nie tyle zapisać na swoim koncie "zero", ile dać swojemu podopiecznemu z reprezentacji (!) punkt bonusowy. Postanowił jednakże obrażony na cały świat zjechać do parku maszyn. Potem jeszcze wdał się w kłótnię z Rasmusem Jensenem.

Zirytowany takim zachowaniem był każdy, także Krzysztof Mrozek. Ten nawet próbował odciągnąć selekcjonera reprezentacji Danii i zapewne odprowadzić go do szatni. Jednakże Pedersen nic sobie z tego nie zrobił. Najpierw pokazał, że jest fatalnym szefem dla reprezentanta swojego kraju, a potem, że jest fatalnym pracownikiem ROW-u, niesłuchającym własnego przełożonego.

Ktoś może zapytać - po co w ogóle Krzysztof Mrozek przebywa w parku maszyn w trakcie meczów? Nie jest tajemnicą, że pełni niejako rolę nadzorcy menadżera czy trenera zespołu. Jeśli to działa i pomaga sztabowi trenerskiemu, nic w tym złego. To już kwestia organizacji klubu. Tak samo robi Andrzej Rusko, choć ten trzyma się bardziej z boku.

Piotr Żyto z kolei mówił, że do końca rundy zasadniczej będzie testował zestawienie, a na najważniejszą fazę play-down wyłoni się już podstawowy skład. W takim razie czas na przetestowania wariantu, w którym Pedersena zabraknie. Może to jest klucz do sukcesu? Krzysztof Mrozek lubi "grać" szefa. Teraz nie jest pora na granie, tylko na bycie nim i pokazanie Pedersenowi, kto w klubie rządzi. Bo na razie rządzi Duńczyk.

- Antypromocja żużla w Częstochowie. Wszystko zaczęło się od bardzo dobrej decyzji, a skończyło na niemałym skandalu. Mecz Krono-Plast Włókniarza z Betard Spartą powinien wystartować, ponieważ czasami na trudniejszym torze trzeba odjechać spotkanie ligowe. Niestety, taki urok żużla. Bartłomiej Kowalski za to powinien otrzymać czerwoną kartkę. Do tego momentu wydawało się, że Bartosz Ignaszewski został właśnie ulubieńcem kibiców.

Później jednak było już gorzej. Każdy kolejny bieg odbywał się bez prac torowych, a może właśnie po ósmym wyścigu, gdy już byliśmy pewni zaliczenia wyniku, trzeba było przerwać i spróbować zrobić coś z nawierzchnią na zewnętrznej stronie owalu. Można było nawet poinformować o takim planie obie drużyny jeszcze przed startem konfrontacji. Wówczas mielibyśmy sprawę jasną.

A tak warunki były coraz bardziej niebezpieczne. I niestety niektórzy sobie z nimi nie poradzili. Wszystko skończyło się przerażającym upadkiem Philipa Hellstroema-Baengsa oraz Macieja Janowskiego. Na szczęście nie doszło u żadnego z nich do poważnych urazów. Wszystko, co się wydarzyło później, było już tylko kompromitacją "czarnego sportu".

Wściekły Janowski dyskutował z Tomaszem Walczakiem. To już nie powinno mieć miejsca, lecz mogło się wydarzyć. Rzucenie czymś w komisarza toru to jednak rzecz niedopuszczalna. Niektórzy bronią żużlowca Sparty tym, że był on wściekły. Na pewno był i oczywiście po takim upadku nie można się temu dziwić. To jednak nie jest usprawiedliwienie.

Czy w piłce nożnej widujemy, aby zdenerwowany zawodnik ciskał w arbitra technicznego lub liniowego skarpetką, butem, koszulką czy nakrętką od butelki? Nigdy nie widziałem, aby coś takiego zrobił Piotr Zieliński lub Wojciech Szczęsny. To skończyłoby się surową karą, najpewniej zawieszeniem na wiele meczów i oczywiście czerwoną kartą, choć ją akurat mieliśmy w Częstochowie.

Maciej Janowski nie miał prawa czegoś takiego zrobić i nie usprawiedliwia go nic. Poniósł jedną karę, która właściwie nic nie zmieniła. Teraz powinny nadejść kolejne konsekwencje. Władze żużlowe muszą zaznaczyć, że takie sytuacje są niedopuszczalne. Sędziowie, komisarze czy osoby funkcyjne w trakcie spotkań to w żużlu rzecz święta. Tak już po prostu jest. Tak jak czerwona kartka dla Kowalskiego miała powstrzymać specjalnie nieschodzenie żużlowców z toru, co zadziałało, tak kara dla 33-latka ma uzmysłowić innych, że ataki na wcześniej wymienione osoby nie są dozwolone.

Następnie było jeszcze przerwanie meczu po 13. gonitwie. Czy słuszne? Patrząc na stan toru, wydaje się, że tak. Tylko czym się on różnił od tego sprzed wyjechaniem do 14. biegu? Raczej niczym. Mimo wszystko w żużlu tak już jest, że niebezpieczne zdarzenie na owalu wywołuje reakcję arbitra, która często kończy się na przerwaniu konfrontacji.

- Wszystko ma podnosić bezpieczeństwo, tylko nie zawodnicy? Kilka miesięcy temu mieliśmy w Polsce wielką aferę związaną z montowaniem band. Jak najbardziej słuszną, gdyż zdrowie żużlowców trzeba chronić. Nie chcemy też jeździć na niebezpiecznych torach. A potem słyszymy, że ten czy inny zawodnik pojechał z takim lub innym urazem w zawodach. To jest absurdalne.

Czy w niepełni zdrowy żużlowiec nie stwarza jeszcze większego zagrożenia? Przecież staje pod taśmą z trzema innymi sportowcami. W każdym momencie dany uraz może spowodować, że straci on kontrolę nad motocyklem i doprowadzi do wypadku. Ciągle zawodnicy używają bezdętkowych opon, które są trudniejsze do opanowania. Zresztą wiele elementów sprzętu ma powodować, że motocykl jest bardziej nieprzewidywalny.

Często słychać na to narzekania, a następnego dnia żużlowcy i tak na nim startują. Wszystko dlatego, że każdy chce wygrywać i zarabiać jak najwięcej. To chyba moment, w którym w końcu warto się nad tym pochylić i zareagować, póki nie jest za późno. Nie tylko bandy czy nawierzchnia, ale też sprzęt i sami zawodnicy stwarzają niebezpieczeństwo dla siebie. A jakoś o tym już głośno nie mówią.

Plusy przyznaje Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

+ Chris Holder w tym sezonie nie zachwyca, ale w ostatnim meczu z Stelmet Falubazem Zielona Góra zrobił wszystko, by władze Innpro ROW-u Rybnik znów miały ogromny problem. Jeśli Australijczyk po raz kolejny zostanie odstawiony od składu, to będzie mógł się poczuć traktowany niesprawiedliwie. Choć sam przyznał, że nie miał okazji do treningów na tak twardym torze, to był w stanie dwukrotnie ograć Leona Madsena, co w ostatnim czasie znów jest sporym wydarzeniem. Piotr Żyto nie będzie miał łatwo uzasadnić ewentualnej rezygnacji z usług byłego mistrza świata, a sam Holder udowadnia, że przy odrobinę większej stabilizacji mógłby być solidnym ekstraligowcem.
+ Damian Ratajczak

pojechał najlepszy mecz w życiu i dostarczył władzom Falubazu, by po sezonie mocno zawalczyły o jego pozostanie w Zielonej Górze. Ten scenariusz jest coraz bardziej prawdopodobny, bo 20-latek chce wiązać swoją przyszłość właśnie z tym klubem. Unii z kolei nie musi zależeć na powrocie wychowanka, bo przecież w tym roku bardzo dobrze w ich barwach spisują się Kacper Mania i Antoni Mencel. Dodatkowo, kolejne wypożyczenie mogłoby być gigantycznym zastrzykiem finansowym. Sam Ratajczak takimi występami walczy, by jego macierzysty klub otrzymał intratną propozycję jego wypożyczenia. Do tej pory roczne wypożyczenie wychowanków Unii kosztowało około 300 tysięcy złotych. Czy Ratajczak pobije za rok rekord i zostanie wyceniony na pół miliona?! Taka transakcja i tak opłacałaby się Falubazowi.
+ Zach Cook

to kolejny zawodnik wywodzący się w ligi angielskiej, który w tym roku dobrze radzi sobie w Polsce. 25-letni zawodnik już w pierwszym swoim wyścigu w elicie ograł Piotra Pawlickiego i Madsa Hansena. Potem do tego grona dołączył Wiktor Lampart i ponownie Pawlicki. Choć trudno dokonać wiarygodnej oceny zawodnika po meczu toczonym w trudnych warunkach i korzystając ze sprzętu Brady'ego Kurtza, ale chyba nikt we Wrocławiu nie może powiedzieć o nim po debiucie choćby jednego złego słowa. Prezesi pozostałych klubów dostali kolejny sygnał, że myśląc o transferach warto ryzykować.

+ Kai Huckenbeck dwa tygodnie temu dokonał ponoć jedynie niewielkiej zmiany w swoim sprzęcie, a od tego czasu jest niewiarygodnie szybki. Zawodnik podpatrzył nowinkę w motocyklach Brady'ego Kurtza i spróbował jej u siebie. Efekt jest zbliżony do tego, jaki uzyskuje Australijczyk, bo w dwóch ostatnich kolejkach Niemiec nie stracił choćby punktu, a podczas eliminacji Grand Prix w Abensbergu przegrał tylko z Michaelem Jepsenem Jensenem, ale i tak awansował do Grand Prix Challenge z pierwszego miejsca.

Komentarze (28)
avatar
Leszek PS SG
10.06.2025
Zgłoś do moderacji
5
5
Odpowiedz
Liczy się utrzymanie, a bez Dzika na to szans nie będzie. Klub ważniejszy niż jeden czy pięciu zawodników. A Mrozek reprezentuje interes klubu 
avatar
Agnieszka40m
10.06.2025
Zgłoś do moderacji
9
2
Odpowiedz
Myśli że niby mu wszystko wolno i obrażać innych. Powinien zostać za to ukarany 
avatar
Mundas
10.06.2025
Zgłoś do moderacji
10
1
Odpowiedz
redaktorku....Szczęsny lub inny polski kopacz nie naraża życia tak jak żużlowiec więc porównania są typu koń - kobyła 
avatar
sam ermolenko
10.06.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zabolało co? 
avatar
Krasnal Kras
10.06.2025
Zgłoś do moderacji
11
2
Odpowiedz
Wnioski są proste Pedersen kopen w d baryła Ignaszewski i bezczel Walczak też kopen w d za ośmieszenie dyscypliny i igranie życiem zawodników 
Zgłoś nielegalne treści