Władze Fogo Unii Leszno wyciągnęły wnioski z poprzedniego sezonu, gdy w ostatniej chwili wycofały się z walki o transfer jednego z czołowych zawodników PGE Ekstraligi, a w efekcie klub spadł z rozgrywek. Teraz właściciele muszą dopłacać ogromne pieniądze do występów w Metalkas 2. Ekstralidze. Śmiało można powiedzieć, że bardziej opłacało się dołożyć rok temu kilkaset tysięcy złotych jednemu z żużlowców.
Leszczynianie są blisko powrotu do elity i już teraz planują skład po ewentualnym awansie do najlepszej żużlowej ligi świata. Wiadomo już, że wielkich zmian nie będzie.
ZOBACZ WIDEO: Znów jest gwiazdą ligi. Musielak zdradza tajemnice zwyżki formy
- Janusz Kołodziej, Grzegorz Zengota i Nazar Parnicki mają ważne kontrakty. Jestem też po słowie z Benem Cookiem. Pozycja Josha Pickeringa zależy od formy tego zawodnika i tego, czy zdoła się ogarnąć w końcówce sezonu. Wielkich zmian nie planujemy - przyznał Piotr Rusiecki w Magazynie PGE Ekstraligi na WP SportoweFakty.
Działacz przyznał jednak, że rozgląda się także za wzmocnieniem drużyny po ewentualnym awansie.
- Mam na kartce wynotowane cztery nazwiska, spośród których będę wybierał nowego żużlowca do Unii. Mogę zapewnić, że są to czołowi zawodnicy PGE Ekstraligi. Z bólem serca, ale wezmę udział w licytacji o jedną z gwiazd ligi. Mówi się trudno. Zapłacimy tyle, ile będzie trzeba - wyznał szczerze prezes klubu.
Działacz zapewnił jednak, że jest świadomy, że nawet taki sukces na rynku transferowym raczej nie sprawi, że klub wróci do walki o medale. Po ewentualnym awansie 2026 rok ma być poświęcony na walkę o utrzymanie w elicie.
Rusiecki nie zaprzeczył także, że mógłby spróbować namówić na powrót do klubu jednego z braci Pawlickich. Wśród potencjalnych kandydatów do jazdy w Unii wymienia się także choćby Andersa Thomsena, a w razie spadku Stali także Jacka Holdera. Te sprawy będą się w Unii Leszno rozstrzygać najwcześniej w połowie sierpnia.