Pogoda w tym roku mocno daje się we znaki żużlowcom. Szczególnie odczuwają to w Gorzowie, gdzie po raz kolejny przed meczem PGE Ekstraligi rozłożona została plandeka, a deszcz krzyżował treningowe plany. Niedogodności te nie przeszkodziły jednak osłabioną drużynę z Częstochowy.
- Trudny mecz. Nie mogliśmy potrenować, nie mogliśmy nic zrobić. W środę jeździł tylko Oskar Fajfer, bo inni zawodnicy byli na zawodach. Huberta bolała jeszcze noga po U-24, gdzie się uderzył. W czwartek na siłę chcieliśmy jechać, ale deszcz spadł i nie dało się nic zrobić. Chcieliśmy też spróbować w piątek rano, ale nie było sensu, bo tor był całkiem inny, jak podczas meczu - tłumaczył Piotr Świst.
ZOBACZ WIDEO: Znów jest gwiazdą ligi. Musielak zdradza tajemnice zwyżki formy
Wiele osób zastanawiało się, jak poradzi sobie Hubert Jabłoński, który jeszcze we wtorek wziął udział w spotkaniu U24 Ekstraligi, ale z powodów zdrowotnych zrezygnował z jazdy w trakcie swojego drugiego wyścigu. Na piątek był już jednak gotowy i zapisał przy swoim nazwisku cztery punkty z bonusem.
- Miał zatejpowaną nogę i dwa razy go pociągnęło w tym jednym biegu. Uderzył o silnik kostką, na której jest cięcie, bo była składana. Zabolało go to i woleliśmy nie ryzykować, żeby nie nadwyrężać tego jeszcze bardziej. Hubert powiedział, że będzie gotowy na piątek i z niecierpliwością czekaliśmy na niego. Jak widać, warto było - zdradził trener Gezet Stal Gorzów.
Był to drugi najsłabszy rezultat w zespole, ale trzeba też docenić styl jazdy i to po długiej przerwie spowodowanej urazem. - Chłopak dwa miesiące nie jeździł, więc tym bardziej wielkie ukłony dla niego. Wiózł punkty, które stracił. Mogło być tego więcej, ale to jest sport - zauważył szkoleniowiec.
Pierwszy od dwóch lat komplet 15 punktów zanotował z kolei Anders Thomsen, który poprowadził gorzowską drużynę do triumfu nad Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa. - Przeszedł sam siebie. Mówiłem mu, że pojedzie dobrze. Fajnie było, wesoło. Opowiadaliśmy sobie różne rzeczy na obiedzie. Każdy coś o swojej jeździe. Byliśmy gotowi na walkę - powiedział Świst.
Stal odrobiła straty spod Jasnej Góry i była bardzo bliska zgarnięcia punktu bonusowego. Ostatecznie nie trafił on do żadnego z zespołów. - Szkoda trochę tego bonusa, ale cieszmy się z tego, co osiągnęliśmy. Zamieszanie w 15. biegu, gdzie Andrzej szedł fajnie, potem przyciął, ale zajechali mu drogę i nie było już szans ich minąć - wyjaśnił były żużlowiec.
Kibice, nie tylko ci gorzowscy, mogli czuć się usatysfakcjonowani piątkowym widowiskiem. - Walka była na torze w każdym biegu, z prawej, z lewej strony. Przede wszystkim kibice wreszcie się ucieszyli. Może nie było ich wielu, aczkolwiek dziękujemy tym, którzy przyszli za doping, za wytrwałość i wiarę w nas - przekazał trener.
Czy powrót na zwycięską ścieżkę sprawi, że na ostatni domowy mecz w rundzie zasadniczej przeciwko Innpro ROW Rybnik przyjdzie więcej ludzi? - Bardzo byśmy chcieli. Pragniemy tego. Dla nich jeździmy, ścigamy się i chcemy, żeby w nas uwierzyli i przyszli na ten Rybnik - zakończył Piotr Świst.
Zanim jednak wyjazd do Rybnika, to gorzowian czeka wyjazdowy pojedynek w Toruniu z tamtejszym PRES Grupa Deweloperska. Starcie to zaplanowano na 25 lipca.