W zeszłym roku Rasmus Jensen debiutował w PGE Ekstralidze, a sezon zakończył ze średnią 1,763 pkt/bieg. W tym roku idzie mu znacznie gorzej, a do tej pory zdobywa zaledwie 1,290 pkt/bieg, co klasyfikuje go indywidualnie na 42. miejscu w elicie.
Jak dotąd zawodnikowi nie zdołał pomóc Piotr Protasiewicz, ani żaden z kolegów z Falubazu. Co prawda trzy ostatnie mecze były już lepsze w wykonaniu Duńczyka, ale w 13 dotychczasowych meczach tylko raz zdołał zdobyć więcej niż dziewięć punktów.
- To moje własne problemy. Nikt inny nie pomoże mi z moją głową. Moim zdaniem problemy wynikają w tym sezonie ze złego podejścia psychicznego. Nie byłem co prawda zdiagnozowany przez lekarza i nikt mi nie powiedział, że brakuje mi jednego procenta pewności siebie. Nie mogę być więc pewny, że mam rację, ale tak mi się po prostu wydaje. Jestem krytykowany od początku sezonu i być może podświadomie przestałem wierzyć, że jestem w stanie wygrywać biegi. W PGE Ekstralidze brak choćby jednego procenta pewności siebie może mieć kluczowe znaczenie - przyznał Rasmus Jensen w Magazynie PGE Ekstraligi na WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Zapytany o Zmarzlika, wskazał jedną kluczową różnicę
Zawodnik dodał, że sprzęt i team pozostały po ostatnim sezonie bez wielkich zmian i trudno doszukiwać się tutaj przyczyn problemu. Wiadomo już, że jego słaba postawa w tym sezonie będzie miała swoje konsekwencje.
Stelmet Falubaz Zielona Góra zbudował skład bez Duńczyka, a on sam nie otrzymał do tej pory nawet luźnych zapytań z innych klubów elity. To jednak nie powoduje nerwowości u tego żużlowca.
- Na razie nie jestem zainteresowany podpisywaniem kontraktu. Chcę zobaczyć, w jakiej sytuacji będę za miesiąc. Przed nami jeszcze dwa miesiące sezonu, a ja chcę udowodnić, że potrafię być mocnym punktem drużyny. Naprawdę nie mam gdzie się spieszyć. Do tej pory miałem jedynie krótkie rozmowy z jedną osobą na temat kontraktu na kolejny sezon. Nie było to jednak nic więcej poza: "cześć, jak się masz? Jakie masz plany na kolejny sezon?" To wszystko. To jednak wystarczyło, bym przeczytał wiele zmyślonych historii w mediach. Czytam, że idę do jakiegoś klubu, a ja nie zamieniłem nawet jednego słowa z przedstawicielami tego ośrodka. Nie wymieniłem nawet jednego smsa. Na różnych portalach łączono mnie z czterema różnymi klubami - mówi zawodnik.