Krono-Plast Włókniarz Częstochowa po wielu problemach z kontuzjami przystąpił do meczu z Gezet Stalą Gorzów w końcu w swoim optymalnym zestawieniu. Choć w pewnym momencie wydawało się, że podopieczni trenera Mariusza Staszewskiego wypracują sporą zaliczkę przed rewanżem, to ostatecznie wyniosła ona tylko sześć punktów.
- Cieszy mnie ta wygrana. Mogła być wyższa, ale wiedzieliśmy, że to będzie trudny mecz i taki właśnie był. Dla widowiska to dobrze, bo w Gorzowie będzie ciekawie i na tym spotkaniu się już skupiamy - stwierdził Staszewski.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Sajdak, Pawełczak, Komarnicki i Frątczak
Na rozmiar zwycięstwa spory wpływ miała przeciętna postawa Kacpra Woryny. 28-latek ma za sobą bardzo udane ostatnie tygodnie, ale tym razem zdobył zaledwie siedem "oczek" i dwa bonusy.
- Każdemu może zdarzyć się słabszy mecz, więc nie mam pretensji do Kacpra o to, że dziś dorzucił trochę mniej punktów. Spory wpływ na to miał defekt w jedenastym biegu, gdyby nie on, na pewno dowiózłby w nim trzy punkty - zapewnił trener "Lwów".
Z wyniku zadowolony był także trener gości, Piotr Świst.
- Nie możemy mówić o jakiejś zaliczce, bo przegraliśmy sześcioma punktami, ale to dla nas niezły rezultat - powiedział szkoleniowiec Stali.
Prowadzący studio Michał Mitrut zapytał jeszcze Śwista o sytuację z czternastego biegu. W nim Andrzej Lebiediew ostrym atakiem wjechał pod Jasona Doyle'a, po czym Australijczyk upadł. Sędzia Krzysztof Meyze po obejrzeniu powtórki zdecydował się wykluczyć zawodnika Stali, co wywołało ogromne niezadowolenie Łotysza.
- Taki mamy regulamin, że ktoś musi być wykluczony. Moim zdaniem Andrzej jechał swoim torem, a Doyle trochę się położył. Taka jednak jest decyzja sędziego i nie chcę jej kwestionować - skomentował Świst.