Przypomnijmy, że do tej pory częstochowianom udało się przekonać do transferu jedynie Jaimona Lidsey’a z Bayersystem GKM-u Grudziądz. Poza nim ważny kontrakt z klubem ma Mads Hansen. Coraz głośniej mówi się za to o odejściach liderów. Do Leszna ma wrócić Piotr Pawlicki, a do Krosna Jason Doyle. Z kolei Kacper Woryna już od dawna jest łączony z Orlen Oil Motorem Lublin. Co gorsza, na rynku nie ma już wartościowych następców.
- Jeśli Krono-Plast Włókniarz przegra dwumecz ze Gezet Stalą, ale później się obroni i pozostanie w PGE Ekstralidze, to w mojej ocenie nie będzie mieć już żadnych szans na zbudowanie drużyny, która w kolejnym sezonie powalczy o utrzymanie. Na rynku nie ma już żadnego lidera. W Częstochowie powstanie zatem zespół złożony z żużlowców, którzy będą mieć problem by być nawet solidną drugą linią - mówi nam Ireneusz Maciej Zmora, ekspert WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Ward nie gryzł się w język, gdy został zapytany o Pedersena
Jedynym nadzieją częstochowian na zbudowanie drużyny, która powalczy o utrzymanie, jest pozyskanie zawodników spadkowicza. Jeśli będzie nim tylko ROW Rybnik, to wiele się nie zmienia, bo w grę wchodzą transfery takich żużlowców jak Rohan Tungate czy Gleb Czugunow. Na najlepszego w tym zespole Maksyma Drabika nie ma już szans, bo jego nowym pracodawcą będzie najpewniej ekipa z Grudziądza.
Sytuacja zmieniłaby się, gdyby z PGE Ekstraligi spadła Gezet Stal. Wtedy do wzięcia będą między innymi Jack Holder czy Anders Thomsen. Pozyskanie któregoś z nich mogłoby zmienić fatalne położenie Włókniarza. Najpierw częstochowianie muszą jednak wygrać dwumecz z gorzowianami, a o to będzie szalenie trudno, bo na własnym torze zbudowali zaledwie sześciopunktową zaliczkę.
Jeśli podopiecznym Mariusza Staszewskiego się to nie uda, a pozostaną w PGE Ekstralidze, to będą za rok murowanym kandydatem do spadku. Ireneusz Maciej Zmora, który przed tym sezonem idealnie wytypował kolejność drużyn po rundzie zasadniczej, jest zresztą zdania, że za rok układ sił w najwyższej klasie rozgrywkowej może wyglądać bardzo podobnie.
- Obecny system rozgrywek faworyzuje w okresie transferowym te drużyny, które szybciej są pewne utrzymania. W pierwszej kolejności są to zatem ekipy z TOP 4. Poza tym na uprzywilejowanej pozycji był Stelmet Falubaz jako klub mocny finansowo, któremu spadek raczej nie groził. Jeśli chodzi o Rybnik, Częstochowę i Gorzów, to te kluby mają swoje problemy sportowe, ale niektórzy także finansowe. To miało spory wpływ na ich skuteczność na giełdzie transferowej. Sądzę zatem, że za rok pierwsza czwórka może wyglądać tak samo, choć do walki zapewne włączy się też Stelmet Falubaz. Reszta pojedzie o utrzymanie. Będziemy mieć zatem do czynienia z ligą dwóch prędkości - podsumowuje były prezes Stali.
W rzeczywistości wszyscy o Czytaj całość