Piątkowy mecz w Zielonej Górze był bardzo ważny dla Innpro ROW-u Rybnik. Po zwycięstwie w pierwszym spotkaniu, przyjechali na W69 z aspiracjami, by powalczyć ze Stelmet Falubazem. Do tego jednak była potrzebna dobra postawa Nickiego Pedersena, a ten od samego początku nie pomagał.
W pierwszym biegu Pedersen stanął pod taśmą ze swoim klubowym kolegą, Glebem Czugunowem. Duńczyk dobrze wyszedł ze startu - wręcz nawet obiecująco, bo wydawało się, że ma naprawdę dużą prędkość. Małe problemy miał za to Rosjanin z polskim paszportem.
Czugunow wyprzedził na dystansie Hampela, ale przez następne trzy okrążenia musiał mocno się gimnastykować, żeby nie wjechać w Pedersena, który nie pomagał mu w utrzymaniu trzeciej pozycji. Po biegu wspomniana dwójka miała do siebie pretensje w parku maszyn. Skończyło się na szczęście jedynie na słowach.
ZOBACZ WIDEO: Oskar Fajfer sądził się ze znanym mechanikiem. Znamy werdykt
Ale to niestety nie koniec sytuacji, w których Pedersen grał pierwsze skrzypce. W szóstym biegu Duńczyk startował z czwartego pola. Tym razem już tak dobrze nie wyszedł ze startu i na wejściu w pierwszy łuk był już w ciężkiej sytuacji. Zawodnik ROW-u, więc chwilę później upadł na tor. Mało tego 3-krotny mistrz świata ani myślał, żeby się z niego podnosić. Powtórki ewidentnie pokazały, że nie było żadnego kontaktu z Damianem Ratajczakiem. Sędzia również tak stwierdził i ukarał tym samym Pedersena żółtą kartką za to zachowanie.
Początek spotkania w Zielonej Górze zupełnie nie poszedł po myśli ROW-u. W zasadzie już po siedmiu biegach wynik dwumeczu był jasny. Co jednak gorsze dla Piotr Żyto - takie zachowania nie są dobrym symptomem przed decydującym dwumeczem o utrzymanie.