Żużel. Polonia ma większy problem niż porażka z Unią. W Vojens doszło do nadużycia

WP SportoweFakty / Michał Szmyd
WP SportoweFakty / Michał Szmyd

Po zespole, który kilka tygodni temu był faworytem do awansu do PGE Ekstraligi nie ma już śladu. Polonia ma mało czasu na odbudowania zaufania w drużynie, a kolejny sezon może spędzić w Metalkas 2. Ekstralidze - oceniamy w plusach i minusach.

Minusy przyznał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

- Abramczyk Polonia Bydgoszcz kompletnie zawiodła w rewanżowym meczu finału Metalkas 2. Ekstraligi, ale jeszcze bardziej niż wynik, raziła kiepska postawa czołowych postaci klubu. Efekt był taki, że pierwsze zwycięstwo indywidualne bydgoszczanie odnieśli dopiero w ósmym biegu. Nawet możliwość stosowania rezerw taktycznych nie zmieniła w sposób szczególny obrazu zawodów.

W parku maszyn Polonii znów zabrakło lidera, za którym podążyliby zawodnicy, a to fatalna wiadomość przed meczami barażowymi. W Bydgoszczy mówi się otwarcie, że po domowym meczu część drużyny straciła zaufanie do trenera, a w Lesznie żużlowcy dobierali ustawienia na podstawie własnych spostrzeżeń, a nie informacji, które przekazywał sztab szkoleniowy. Pozycja Bajerskiego jest zagrożona, a jego autorytet mocno nadszarpnięty. Atmosfera w zespole jest kiepska i trudno szukać powodu do optymizmu. Dzisiaj w Bydgoszczy muszą wierzyć, że na domowy mecz w barażach uda się przygotować ścieżkę przy bandzie, a goście nie będą mieli ochotę ryzykować zdrowiem. To jednak złudna nadzieja.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Kępa, Lebiediew, Buczkowski

Kiepskie są też perspektywy na kolejny sezon, bo choć drużyna będzie miała kapitaną formację juniorską, to liderzy pozostaną ci sami, a Krzysztof Buczkowski i Kai Huckenbeck będą mieli w pamięci już dwie nieudane misje i zawalone mecze finałowe.

- Wiktor Przyjemski wystartował w ostatniej tegorocznej rundzie SGP2, choć gołym okiem było widać, że nawet chodzenie sprawia mu ból. Do tego wszystkiego doszła trudniejsza nawierzchnia, która odebrała nadzieję na walkę o kolejny tytuł mistrza świata juniorów. Największym pozytywem tego startu był fakt, że nikt nie uległ wypadkowi, a sam zawodnik nie zanotował żadnego groźnego upadku, który mógłby pogorszyć jego stan zdrowia. Warto jednak odnotować kolejny przypadek startu w zawodach przez zawodnika, który wyraźnie nie był gotowy do ścigania. Mimo fali protestów żużlowcy nic sobie nie robią z zagrożenia.

- Dominik Kubera o ile rok temu ostro protestowaliśmy po decyzji władz GP o braku trzeciego Polaka w stawce, to po tym sezonie chyba nikt nie protestowałby, gdyby za rok w mistrzostwach świata miało zabraknąć Kubery. W tym roku trudno przypomnieć sobie choćby jedne udane zawody tego zawodnika. Jechał co prawda w finale GP Polski w Warszawie, ale w całym turnieju zdobył wtedy zaledwie... dziewięć punktów. W klasyfikacji generalnej zebrał zaledwie trzy punkty więcej od Jana Kvecha. Do przyszłorocznego GP dostał się dzięki SGP Challenge i tylko dlatego wciąż będzie ścigał się w elicie. 

Plusy przyznał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Bartosz Zmarzlik dołączył do legend ma już sześć tytułów mistrza świata i znakomitą pozycję do zdobycia za rok siódmego złotego medalu. Co ważne, zawodnik pokazał swoim rywalom, że nawet będąc praktycznie nieomylnym nie da się go pokonać w walce o mistrzostwo świata. 30-latek po tym sezonie będzie jeszcze pewniejszy siebie, a rywale otrzymali kolejny cios, który może mieć wpływ na ich postawę w kolejnych sezonach. Już nawet Adam Małysz docenia postawę żużlowca, a jego osiągnięcia uznał za bardziej wartościowe od sukcesów... Kamila Stocha.

+ Nazar Parnicki jeszcze kilka lat temu jeździł na treningach Fogo Unii Leszno na motocyklu wyjętym z gabloty jednego ze sponsorów. Tuż po wybuchu wojny nie miał żadnego sprzętu i wszystko zaczynał od zera. W trzy lata dotarł na szczyt swojej kategorii wiekowej. To jednak nie koniec. Dziś to bowiem kandydat na czołową postać PGE Ekstraligi i gwiazdę światowego żużla. Ukrainiec potrafi jeździć w każdych warunkach, ma świetną technikę i jest odważny. Nikt bardzo by nie protestował, gdyby zawodnik dostał w przyszłym roku szansę na jazdę w Grand Prix.

+ H.Skrzydlewska Orzeł Łódź ma kiepski sezon, ale ostatecznie zespół przed spadkiem uratował sprytny manewr z podkupieniem konkurencji Mateja Zagara. Słoweniec co prawda jest daleki od optymalnej formy, ale już pojedyncze zwycięstwo z Timo Lahtim i trzy triumfy nad Janem Heleniakiem można uznać za wypełnienie misji. Zwłaszcza że doświadczony zawodnik miał być aktywny podczas meczowych odpraw i służyć cennymi wskazówkami swoim nowym kolegom.

Komentarze (56)
avatar
lоramо
17.09.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
A tytułowe nadużycie, to o co kaman? 
avatar
Mateusz puka racing fan
17.09.2025
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Panie Mateuszu czemuż pan usuwasz moje komentarze ktore piszę z sympatii do Pana:< 
avatar
Rajmund Keta
17.09.2025
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Puka ty się puknij w ten swój przemądrzały łeb i.... potem coś napisz 
avatar
rademenes1979
17.09.2025
Zgłoś do moderacji
8
0
Odpowiedz
Redaktorze, wynik Polonii w Lesznie był na miarę oczekiwań, a może nawet odrobinę powyżej. Gdyby to był pierwszy mecz finału, to wpisałbyś go w plusy a nie w minusy. 
avatar
Andriy Babych
17.09.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeśli chodzi o Nazara Parnickiego w SGP, uważam, że jest dla niego jeszcze trochę za wcześnie w SGP. Zobaczymy natomiast, jaki wynik pokaże w ostatniej rundzie SEC, w Pardubicach. Jezeli uda mu Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści