Miniony sezon nie był najlepszy dla Maxa Fricke'a w cyklu Speedway Grand Prix. Australijczyk wywalczył 79 punktów i zajął dopiero ósmą pozycję. Nie było jednak tajemnicą, że otrzymał zaproszenie do elitarnego grona uczestników mistrzostw świata na sezon 2026. Wybór tego zawodnika szczególnie nie zaskakuje, o czym otwarcie w rozmowie z WP SportoweFakty mówił m.in. Mark Lemon (więcej TUTAJ).
29-latek z Mansfield udowadniał w tym sezonie kilkukrotnie, że ścigać się potrafi. Przekonaliśmy się o tym m.in. w Warszawie, gdzie na PGE Narodowym Australijczyk stoczył fantastyczny bój o zwycięstwo w czwartym biegu z Danielem Bewleyem i Bradym Kurtzem. Pokonał obu - jak się później okazało, medalistów mistrzostw świata w sezonie 2025.
ZOBACZ WIDEO: To będzie trudna zima dla Ratajczaka. Zawodnika czeka długa rehabilitacja
A nie było to wcale takie oczywiste. Fricke przegrał start z Bewleyem, próbował zjeżdżać do krawężnika w drugim wirażu, ale Brytyjczyk bronił się bardzo mądrze. Tak samo, próbując zamknąć mu drogę dojazdu odbijając się od bandy na prostej startowej. To był jednak moment kluczowy dla Kangura, który wjechał przed rywala. Chwilę później musiał uważać na Kurtza, ale pomknął do mety po pewne zwycięstwo.