Dla Macieja Janowskiego miniony sezon był dziewiętnastym sezonem spędzonym w PGE Ekstralidze. Wrocławianin miewał wyborne lata, jak chociażby w 2021 roku, kiedy to osiągnął średnią 2,5 punktu na bieg. To był też dla niego moment, w którym z każdym sezonem zaczął notować regres. W cztery lata zjechał z wynikami do średniej 1,750, bo z takim rezultatem zakończył ten rok.
- Indywidualnie nic spektakularnego się nie wydarzyło i przez większość roku pracowałem nad tym, by znaleźć prędkość w motocyklach. Pod koniec sezonu pojawiło się światełko w tunelu, więc coś drgnęło, ale na pewno nie byłem sobą w wydaniu, jakiego oczekiwali kibice i ja sam. Drużynowo skończyliśmy z medalem, ale też wielkim apetytem na coś więcej i myślę, że ten głód sukcesu będzie nas motywował od początku kolejnych rozgrywek - mówi Janowski w rozmowie z redbull.com.
ZOBACZ WIDEO: To będzie trudna zima dla Ratajczaka. Zawodnika czeka długa rehabilitacja
Przed byłym uczestnikiem cyklu Grand Prix jeszcze jeden występ w tym roku - 25 października wystąpi on w Stanach Zjednoczonych, gdzie pościgają się również m.in. Artiom Łaguta, Przemysław Pawlicki i Andrzej Lebiediew. Później rozpocznie przygotowania do nowego sezonu, który spędzi w Betard Sparcie Wrocław. Będzie to osiemnasty rok w tym klubie.
- Cieszę się z takiego scenariusza, bo Wrocław to mój dom rodzinny, sportowy i emocjonalny. Zbyt wiele mam do udowodnienia i za dużo chciałbym jeszcze dać tej drużynie, by teraz coś zmieniać. Fajnie, że się dogadaliśmy i z czystą głową mogę chwilę odetchnąć, a potem zabrać się za przygotowania do kolejnego sezonu - dodał Janowski, którego w pewnym momencie mocno na transfer kusił Krono-Plast Włókniarz Częstochowa.
- To jest też pewnie odpowiednie miejsce i czas, żeby podziękować kibicom, którzy wspierali mnie w tym roku mimo różnych perturbacji. Jestem bardzo wdzięczny za każde dobre słowo. Zrobię wszystko, żeby dać w przyszłym sezonie więcej powodów do radości - skomentował 34-latek.