Szymon Woźniak miał być zdecydowanym liderem Abramczyk Polonii Bydgoszcz i doprowadzić zespół do powrotu do PGE Ekstraligi. Choć żużlowiec zakończył sezon jako czwarty najlepszy zawodnik Metalkas 2. Ekstraligi, ze średnią 2,230 pkt/bieg, to i tak po przeciętnej postawie w kluczowych meczach był mocno krytykowany.
Na ocenę sezonu Woźniaka duży wpływ ma także seria nieporozumień z trenerem Tomaszem Bajerskim, o której mówiło się dużo w końcówce sezonu. Szkoleniowiec dziś jest poza klubem i z większą otwartością wspomina kluczowe sytuacje dla wyniku Polonii.
ZOBACZ WIDEO: "Lubię problemy". To dlatego kupił Włókniarza
- W zespole faktycznie była opozycja, a każdy zawodnik ciągnął w swoją stronę. Ja musiałem patrzeć na dobro drużyny, nie mogłem pozwolić, by jeden zawodnik zawładną całą drużyną, a tym bardziej trenerem. Ja cały czas zamierzam traktować zawodników tak samo i negatywne wspomnienia nie zmienią mojego nastawienia. To, że w Polonii jednej osobie coś nie odpowiadało, to nie mój problem. Z tą osobą był problem z poprzednim klubie, był też problem w Polonii - przyznał Bajerski w Magazynie PGE Ekstraligi na WP SportoweFakty, sugerując wprost, że tą osobą był właśnie Szymon Woźniak.
Wiadomo, że otoczenie zawodnika było tak niezadowolone z decyzji podejmowanych przez trenera, że swoje pretensje przekazywało wprost do prezesa Jerzego Kanclerza. Chodziło nie tylko o niewłaściwe - ich zdaniem - przygotowanie toru, ale nawet o klapki trenera, które podczas treningów miałyby rzekomo opóźnić udzielenie ewentualnej pomocy zawodnikowi. Choć początkowo obie strony traktowały sprawę z przymrużeniem oka, to wiadomo, że takie uwagi faktycznie były zgłaszane do klubu.
- Ta osoba, która poskarżyła się na klapki, niech sobie z tym żyje spokojnie. Nie ma co do tego wracać. Skomentuję to jedynie w ten sposób - słabej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy.
Szymon Woźniak nigdy nie przyszedł do mnie i nie miał do mnie żadnych pretensji. Nie wiem, co zgłaszał na boku. Nigdy nie zrozumiem tłumaczenia zawodników o torze, czy polewaczce. Raz zrobiłem inny tor, ale zrobiłem to z pełną premedytacją i za zgodą prezesa. Zawodnicy wygrali mecz, po zawodach przyznali mi rację, a potem znów gadali, że tor był inny - dodał Bajerski.
A po chwili był jeszcze bardziej złośliwy w stosunku do swoich byłych podopiecznych: - Zawodnicy z Ostrowa mają zupełnie inne charaktery. Są bardziej doświadczonymi zawodnikami, były mistrzami świata i oni na pewno nie będą szukać głupich wymówek jak tor, czy polewaczka. Coś się może zmienić, ale jak ktoś nie potrafi się do tego dopasować przez dwa, czy trzy biegi, to jest to po prostu amatorka - przyznał bez ogródek.
Bajerski odniósł się także do wywiadu nowego trenera Polonii, Dariusza Śledzia, który wprost przyznał, że zamierza mocno przyjrzeć się sytuacji torowej, a sposób przygotowania nawierzchni dopasować pod preferencje zawodnika. Nowy szkoleniowiec chce także pójść swoim podopiecznym na rękę w temacie ewentualnego jednego zawodnika oczekującego. W obu tematach Bajerski ma zupełnie inne zdanie.
- Niech sobie zmieniają tor, jak chcą. Trochę się z tego śmieję, bo byłem w tym klubie i doskonale wiem, jak się zachowują zawodnicy i w którą stronę ciągną. Za moich czasów nikt nie chodził do trenera, czy prezesa na skargę, bo mieliśmy świadomość, że na nasze miejsce czeka inny zawodnik, który za chwilę może nas zastąpić. Zagryzaliśmy zęby i podporządkowaliśmy wszystko dobru zespołu. Z tego powodu zostawiłbym piątkę seniorów, by nikt nie czuł się bezpiecznie i musiał się maksymalnie starać przez cały sezon - tłumaczył swoje stanowisko.
On załatwił motorowi pierwszy tytuł
Czy Szymon Woźniak jest winny braku awansu Polonii w zeszłym sezonie, gdy awans był bliżej niż w tym sezonie .To po pierwsze
Po d Czytaj całość