Za jego zdrowie modliła się cała Polska. Mija rok od najtrudniejszej decyzji w życiu

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Adrian Miedziński na Gali PGE Ekstraligi 2022 rok
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Adrian Miedziński na Gali PGE Ekstraligi 2022 rok

Adrian Miedziński w trakcie swojej kariery zanotował ponad 150 upadków. Jeden z nich mógł się nawet skończyć tragicznie. Rok temu przeszedł na sportową emeryturę. - Nie każdy ma możliwość zrobić to w pełni zdrowy - przyznaje 40-latek w rozmowie z WP.

W tym artykule dowiesz się o:

21 listopada 2024 roku stało się coś, co wydawało się nieuniknione. W piątek mija równo rok od ogłoszenia zakończenia kariery żużlowej przez Adriana Miedzińskiego. I choć ostatni raz w meczu ligowym obejrzeliśmy go 30 czerwca 2023 roku w barwach Unii Leszno, to przez wiele następnych miesięcy walczył z myślami. Decyzja jednak została podjęta i jest nieodwołalna.

- To był pierwszy rok, w którym nie siedziałem na motocyklu żużlowym, choć troszeczkę ciągnie, żeby przejechać się dla siebie. Chciałem to zrobić na koniec sezonu 2025, ale ostatecznie do tego nie doszło. Powiedziałem oficjalnie, że kończę karierę i staram się tego trzymać, ponieważ dane słowo jest dla mnie ważne. Trzeba było zakończyć, bo nie każdy ma możliwość zrobić to w pełni zdrowy, więc fajnie, że mi się po tym wszystkim udało wrócić do normalności i nie ma po tym tak naprawdę śladu - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Miedziński.

ZOBACZ WIDEO: "Słabej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy”. Bajerski bez pardonu o byłych podopiecznych

Walczył o życie po wypadku

40-latek może śmiało stwierdzić, że choć z jednej strony los nie był dla niego łaskawy, z drugiej miał wiele szczęścia, gdyż jak wspomniał, jest cały i zdrowy. Przez 20 lat kariery upadał na tor ponad 150 razy. Oczywiście nie każdy wypadek był niebezpieczny. Większość z nich kończyła się tylko na otarciach. Najpoważniejsze urazy torunianin odniósł w 2022 roku. Wtedy modliła się za niego cała Polska.

26 sierpnia odbywało się półfinałowe spotkanie na drugim szczeblu rozgrywkowym w naszym kraju. W nim Falubaz Zielona Góra podejmował Polonię Bydgoszcz z Adrianem Miedzińskim w składzie, który w ułamku sekundy prawie stracił życie. W ósmym wyścigu doświadczony zawodnik, będąc zaatakowanym pod koniec pierwszego okrążenia, postanowił skontrować. Niestety na wjeździe na prostą podniosło jego motocykl, przez co wpadł w rywala. Po chwili obaj z ogromnym impetem uderzyli w płot, a potem o tor.

Ówczesny 37-latek w tym momencie stracił przytomność. Od razu został przetransportowany do szpitala, a tam wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej ze względów bezpieczeństwa. Stwierdzono u niego uraz aksonalny, który stanowi najcięższą postać urazu zamkniętego mózgu oraz urazy odcinka szyjnego i piersiowego kręgosłupa. Jego stan był ciężki. Po niemal tygodniu rozpoczęto proces wybudzania. Na szczęście z każdym kolejnym dniem wracał do zdrowia i niecały rok później wziął udział w meczu ligowym w barwach ekstraligowej Unii Leszno.

Na zdjęciu: Adrian Miedziński
Na zdjęciu: Adrian Miedziński

Istotna postać, która zasługuje na godne pożegnanie

Większość swojej kariery poświęcił jednakże klubowi z Torunia. Najpierw reprezentował go w latach 2001-2017, a później 2020-2021. Nigdy nie był wielką gwiazdą, ale spokojnie można go nazwać legendą KS Toruń. W czasie startów dla macierzystego ośrodka wywalczył z zespołem osiem medali Drużynowych Mistrzostw Polski, w tym jeden złoty. Dwukrotnie zostawał drużynowym mistrzem świata i wygrał jedną rundę Grand Prix.

- Jestem zadowolony, że zrobiłem dużo dla tego klubu. Szkoda, że nie mogłem więcej. Po karierze człowiek przemyślał wszystko. Wracając do przeszłości, pewnie poczyniłbym pewne zmiany i może byłoby mniej błędów. Wiadomo, człowiek mądry po szkodzie. Aczkolwiek dzięki temu można komuś przekazać swoją wiedzę, żeby był dobrym zawodnikiem i wyeliminował błędy, które ja popełniłem - nie ukrywa nasz rozmówca.

Mimo spędzenia ponad połowy życia w klubie z województwa kujawsko-pomorskiego i oficjalnego zakończenia kariery rok temu, nadal nie doczekał się turnieju pożegnalnego. Organizowanie takiej imprezy jest częstą praktyką w żużlu. Ostatnio na coś takiego mógł liczyć, chociażby Jarosław Hampel, jeden z najwybitniejszych żużlowców w historii naszego kraju.

- Sporo swojej kariery poświęciłem dla zespołu z Torunia. Z mojej strony jest chęć na zorganizowanie turnieju pożegnalnego. Pierwszy krok wykonałem, a teraz piłka jest po stronie klubu - mówi krótko były reprezentant Polski.

Na zdjęciu: Adrian Miedziński
Na zdjęciu: Adrian Miedziński

Jaka przyszłość Miedzińskiego?

40-latek wspomina, że dzięki swojemu doświadczeniu może przekazywać wiedzę młodszym zawodnikom. I chociaż posiada niezbędne kursy trenerskie, do tej pory tak naprawdę oficjalnie nie pracował w tym zawodzie. Co prawda pomagał juniorom z Polonii Bydgoszcz, a dwa sezony temu był poproszony przez klub z Torunia, aby przyjechać na trening z młodymi żużlowcami, gdzie skupiono się na startach. Każda ze stron była zadowolona, ale temat nie był kontynuowany.

Torunianin przyznaje, że ostatnio pojawiły się jakieś propozycje, dotyczące zajmowania się młodzieżą. Jest on również ekspertem w Canal+ Sport, która transmituje mecze z PGE Ekstraligi oraz Metalkas 2. Ekstraligi. - Musi pojawić się opcja, która mnie zadowoli i będzie dawała mi satysfakcję. Nie chcę robić czegoś tylko po to, by to robić - zaznacza Miedziński.

- Prowadzenie pierwszej drużyny daje adrenalinę i odpowiedzialność, którą lubiłem, więc to na pewno ciekawa rzecz. Szkolenie młodzieży też jest interesujące. Miło widzieć, jak komuś pomagasz i on się rozwija. To buduje. Praca z jednym zawodnikiem, z którym można coś osiągnąć, również ma swoje plusy. Chodzi o to, aby była chemia, a współpraca funkcjonowała tak, żeby cię słuchali - dodaje.

Mimo wszystko nie oznacza to, że młodzieżowy indywidualny mistrz Polski z 2005 roku, w okresie zimowym, siedzi bezczynnie w domu, czekając na to, co przyniesie przyszłość. 40-latek cały czas poświęca się aktywności fizycznej. Teraz jednak robi to przede wszystkim z własnej chęci.

- Cały czas uprawiam sport. Byłem z nim związany od małego. Chodzę na siłownię, gram w tenisa czy squasha, jeżdżę na rowerze. Robię to dla siebie, bo dzięki temu się lepiej czuję - kończy Adrian Miedziński.

Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (16)
avatar
kaziu1950
23.11.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Bez przesady większość wypadków w których ucierpiał, były z jego winy niestety on swoją nieodpowiedzialna ryzykowną jazdą narażał siebie ale też innych żużlowców ,ja wiem że żużel to nie sport Czytaj całość
avatar
Marek Herkt
22.11.2025
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
skąd ten pisarczyk wie,że modliła się cała Polska 
avatar
Don Ezop Fan
22.11.2025
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Miedziak mial 150 upadkow, wszyscy Go cisneli i zachowal spokoj. Czekanski jak zaliczyl dzwona i chlopaki z PoKredzie(m.in. Kuzbicki) wstawili mem o Don Bartolo, to zrobil afere na caly interne Czytaj całość
avatar
zeppelin01
22.11.2025
Zgłoś do moderacji
6
2
Odpowiedz
Ja się nie modliłem,bo nie znam tego typa. 
avatar
Koń Karino
22.11.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zgłoś nielegalne treści