Trener Tomasz Skrzypek: Pieniądze nie zepsuły tych chłopaków

Wrocławscy żużlowcy powrócili już do stolicy Dolnego Śląska po niemal dwutygodniowym pobycie w Cetniewie. Zgrupowanie w ośrodku znanym jako kuźnia formy polskich olimpijczyków, miejscu, przez które przewinęło się tyle sław, zwłaszcza na młodych żużlowcach musiało zrobić duże wrażenie. Jakie plusy ostatnich dni widzi sztab szkoleniowy WTS-u i co dalej czeka ekipę żółto-czerwonych?

O odpowiedź na te pytania poprosiliśmy szkoleniowca, który od tego roku dba o fizyczno-wytrzymałościowe przygotowanie drużyny do sezonu, czyli Tomasza Skrzypka.

- Przede wszystkim ja się bardzo cieszę z tego, że moi podopieczni wykonali wszystkie zaplanowane jednostki treningowe - zaczyna swoją wypowiedź nowy szkoleniowiec wrocławian. - Co prawda aura była w mojej ocenie jak na tę zimę dość sprzyjająca, ale wiadomo, że w takich warunkach łatwo o jakąś kontuzję i cieszę się, że obyło się bez żadnych komplikacji - dodaje Skrzypek.

Jak "w boju" spisywali się podopieczni Marka Cieślaka? - Jestem naprawdę zbudowany tym, jak ci chłopcy podeszli do naszych zajęć. Nie chodzi tu tylko o motorykę, ale o kwestie motywacyjne, o podejście do każdego pojedynczego ćwiczenia, które zaordynowałem. Nie wiedziałem, że mam tak zdolną grupę ludzi. Tutaj na obozie przekonałem się, że motorycznie nie odbiegają oni od przedstawicieli sportów, w których ta motoryka jest znacznie istotniejsza, niż w przypadku żużlowców. A jeśli chodzi o poziom motywacji, to po prostu było widać, że mam do czynienia z zawodowcami - chwali swoich podopiecznych trener Skrzypek.

Czy ktoś z członków ekipy zasłużył na szczególnie ciepłe słowa ze strony sztabu szkoleniowego? - Generalnie to wyróżniłbym wszystkich. Naprawdę byłem mile zaskoczony ich pracą. Ciężko mi nawet kogoś szczególnie wyróżniać, bo to było czuć, że mam do czynienia z prawdziwą grupą. Trzech juniorów, trzech seniorów, ale wzajemnie się motywowali, atmosfera była świetna i udało się wykonać kawał dobrej roboty. Ja szalenie lubię pasjonatów, lubię ludzi, którzy chcą pracować, a przede wszystkim mają swoje cele. A to właśnie taka grupa. Są strasznie świadomi tego co robią, to mnie zaskoczyło. Ja nigdy nie miałem doświadczeń ze sportowcami, którzy zarabiają takie pieniądze. Mówi się, że zera na kontraktach zmieniają trochę mentalność, ale jeżeli chodzi o motywację, to lepszej grupy nie mogłem sobie wymarzyć - w samych superlatywach wypowiada się o swoich podopiecznych opiekun wrocławskich zawodników.

A jak spisywali się ci najmłodsi? Czy nie odbiegali od swoich starszych kolegów, chociażby pod względem przygotowania fizycznego? - Młodzi zawodnicy przede wszystkim zdecydowanie się ośmielili. Pod koniec obozu było to widoczne, że motorycznie jest wszystko w porządku. Nową twarzą był dla mnie młody Patryk Kociemba. Bardzo zdolny chłopak i bardzo fajnie wkomponował się w drużynę. Wydaje mi się, że będzie miał Wrocław z niego duży pożytek - chwali swojego podopiecznego odpowiedzialny za "ogólnorozwojówkę" trener.

Wszystkie jednostki treningowe wrocławianie zrealizowali, a jak można było usłyszeć, niektórzy mieli nawet "stachanowskie" zapędy. Pytanie zatem zasadne: czy trener nie zamęczył swoich zawodników? - Ja mam taką nadzieję, że ich nie zamęczyłem, ale to wyjdzie dopiero w sezonie. Osobiście wierzę, że ten trening im pomógł. Dla mnie to też było nowe doświadczenie i - nie ukrywam - robiłem w przededniu wyjazdu szeroki wywiad po całej Polsce, jeżeli chodzi o przygotowanie żużlowców do sezonu. Mam nadzieję, że jakiś złoty środek znalazłem i to co robiliśmy do tej pory, w sezonie im pomoże, a nie spowoduje, że w połowie rozgrywek poczują przeciążenia - nie kryje swoich odczuć szkoleniowiec.

Obóz w Cetniewie to już przeszłość, a jaka będzie najbliższa przyszłość zgranej grupy pod wodzą Cieślaka i Skrzypka? - Kontaktu nie tracimy. Zawodnicy wiedzą co mają robić, także w sezonie. Do wiosny, aż do momentu pierwszego startu, będę miał z nimi treningi fizyczne. Na pewno Daniel Jeleniewski będzie się ze mną konsultował jeżeli chodzi o formułę tych treningów. Tam w Lublinie będą go prowadzili moi koledzy, jak się okazało również kick-bokserzy. Na obozie było wszystko w porządku, więc wydaje mi się, że nie ma sensu, żeby dojeżdżał on taki kawał do Wrocławia na treningi. Pozostali mają się stawiać zgodnie z kontraktami tutaj na wspólnych zajęciach, które wyznaczyliśmy razem z Markiem Cieślakiem. I aż do pierwszego startu ja ich będę ogarniał motorycznie, a z biegiem czasu wiadomo, że mniej będzie już tych fizycznych aspektów, a coraz więcej czasu poświęcać będą jeździe na torze. Tutaj ja już się podporządkuję Markowi. Na pewno jednak przez cały luty trenujemy, na pewno też będziemy trenować do połowy marca, a później to już będzie jazda na torze... który mam nadzieję zbudują - życzeniowo kończy temat najbliższych planów Tomasz Skrzypek.

Komentarze (0)