Damian Juszczyk: Zbliża się inauguracja sezonu II ligi żużla. Wystąpi w niej także Speedway Wanda Kraków. Jak udało się tego dokonać?
Paweł Sadzikowski: Dzięki marzeniom. Do realizacji tych moich oraz kolegów z zarządu jest już coraz bliżej - odliczamy dni do pierwszego meczu z Orłem Łódź. Mamy nadzieję, że uda nam się zrealizować plany i jakoś to wszystko poukładać.
Łatwo było pozyskać pieniądze? Czy sponsorzy chcą inwestować w żużel w Krakowie?
- Sponsorów poszukujemy cały czas - prowadzimy wiele rozmów, część negocjacji jest w fazie początkowej. Podejrzewam że te rozmowy będziemy prowadzić do ostatniego meczu w październiku, bo wiadomo, że sponsorów trzeba pozyskiwać przez cały rok. Ten nasz budżet jest czysto teoretycznie oszacowany na tyle, ile potrzeba, by przejechać w miarę uczciwie sezon. Wszystko, co uda nam się zdobyć dodatkowo będzie z korzyścią dla kibiców i zawodników. Tak właśnie budujemy klub - stawiamy na kibiców, wynik sportowy i dobry wizerunek klubu w Krakowie.
Skład został skomponowany błyskawicznie, ale nie jest to przypadkowa zbieranina. Jak ocenia pan tę kadrę?
- Wszystko działo się szybko ze względu na krótki termin do zamknięcia okienka transferowego, ale rozmowy z zawodnikami były toczone już od grudnia. Myślę, że to dobry skład - wszystko okaże się na torze.
Czy planowane są jeszcze kolejne wzmocnienia?
- Czekamy na powrót Tony’ego Rickardssona (śmiech). Tak naprawdę może nas jeszcze czekać tylko finalizacja umowy z Januszem Baniakiem. Z ZKŻ-em Zielona Góra jesteśmy już po słowie. Podpisaliśmy umowę o wypożyczeniu - teraz została wyłącznie kwestia sprowadzenia go do Krakowa.
W składzie większość stanowią obcokrajowcy. Skąd taki klucz doboru zawodników?
- Jako kibic pamiętam z dzieciństwa bardzo dobre występy Siergieja Darkina i Michaiła Starostina - może stąd takie upodobania do zawodników zza wschodniej granicy. To waleczni sportowcy, którzy nigdy nie odpuszczają. Chciałbym przy okazji podziękować panu Januszowi Larkowi, który pomagał mi w realizacji kontraktów z zawodnikami ze Wschodu.
Kto zapowiada się na liderów zespołu?
- Wszystko zweryfikują treningi i pierwsze mecze. Na papierze z obcokrajowców pewnie Siemen Własow i Adrian Rymel. Z Polaków stawiałbym na Patryka Pawlaszczyka i Grzegorza Stróżyka - to będzie taka młodzieńcza fantazja.
Zarówno kibice, jak i zawodnicy chcieliby też wiedzieć, kto obejmie stanowisko trenera...
- Prowadzimy rozmowy z Mirosławem Cierniakiem. Byłby odpowiedzialny za skład i kompletowanie zespołu, choć oficjalnie pełniłby tylko funkcję menedżera (nie ma uprawnień trenerskich instruktora żużlowego - dop. red.). Jesteśmy już na finiszu rozmów - mam nadzieję, że to właśnie on poprowadzi drużynę.
Przed laty zespół wielokrotnie wycofywano z rozgrywek w trakcie sezonu. Czy tym razem uda się uniknąć takiej sytuacji?
- Na pewno się uda - nie przewidujemy innej opcji! Zresztą, wiązałoby się to z gigantycznymi sankcjami finansowymi. Zobaczymy na ile pozwoli nam budżet i jak to się potoczy - chcemy awansować do pierwszej czwórki, ale to jest sport. Czasem nawet największe środki finansowe nie wystarczają do sukcesu.
Nie obawiają się państwo braku zainteresowania ze strony kibiców?
- Z myślą o nich zdecydowaliśmy się na niskie ceny biletów (10 złotych dla mężczyzn i wejście za cenę programu meczowego - 5 złotych - dla kobiet; dzieci do lat 13.pod opieką rodziców obejrzą mecze za darmo - dop. red.). Chcemy sprowadzić na stadion jak najwięcej kibiców, co na pewno zwróci uwagę sponsorów. Ideałem byłoby 4-5 tysięcy osób na każdym meczu. A fanów na pewno przyciągają sukcesy, dlatego chcemy wygrywać - zwłaszcza spotkania u siebie.
Jakie cele stawiają państwo przed drużyną na ten sezon?
- Sukcesem jest już sam start w lidze. Chcemy przejechać sezon w jak najlepszej kondycji finansowej. Marzymy też o pierwszej czwórce. Cele są ambitne, ale chociażby w Poznaniu pokazano, że już po inauguracyjnym sezonie można awansować do pierwszej ligi. W sporcie zawsze warto walczyć o najwyższą stawkę.
Pod okiem żużlowców mają rozwijać się także młodzi adepci tego sportu ze specjalnej szkółki.
- Szkółka ma powstać po pierwszych czterech-pięciu kolejkach, gdy te młode osoby zobaczą, czym tak naprawdę jest żużel i trochę zapoznają się z tym sportem. Chciałbym, żeby to była jak największa grupa, bo wiadomo, że z szerszego grona zawsze łatwiej wybrać ten diamencik i go oszlifować.
Jak pan sobie wyobraża żużel w Krakowie za kilka-kilkanaście lat?
- Motoarena Kraków - stadion na piętnaście tysięcy widzów (śmiech). Plany są ambitne, ale najważniejszy będzie ten pierwszy sezon - żeby nie przesadzić, przetrwać bez długów i móc jeździć także w przyszłym roku. Każdy prezes ma dalekosiężne plany. Ja też marzę o awansie do I ligi, a później może nawet do Ekstraligi...