Najlepszy wynik uzyskany przez Brytyjczyka w czempionacie to siódma lokata osiągnięta w 2003 roku. Dodatkowo "Hot Scott" stawał na podium pięciu pojedynczych turniejów serii, a po raz ostatni uczynił to w sezonie 2007 w słoweńskim Krsko, gdzie zajął drugie miejsce. - Jeśli w którymś momencie zbliżających się zmagań poczuję głód sukcesów, to świetnie. Czasami po prostu potrzeba odpoczynku, żeby poukładać sobie pewne rzeczy i wrócić jako zupełnie inny zawodnik. Istnieje jednak również szansa, że stwierdzę, iż mój czas w GP minął pomimo tego, że stać mnie na znacznie lepsze wyniki. Mógłbym wtedy skupić się na jeździe w ligach, czerpać wielką radość z jazdy i odkładać pieniądze na resztę życia - powiedział Nicholls.
Jeźdźca węgierskiej ekipy czeka trudna decyzja, ale wie on, że ma duszę sportowca, i że raczej trudno byłoby mu się rozstać z marzeniami o sięgnięciu po najcenniejsze żużlowe trofeum. - Dlatego też zapewne wezmę udział w kwalifikacjach, żeby zobaczyć chociaż na czym stoję. Jestem z siebie dumny, że byłem kiedyś siódmym zawodnikiem świata, ale wiem, że stać mnie na więcej - dodał Brytyjczyk.
Scott był stałym uczestnikiem cyklu nieprzerwanie od 2002 roku. Czy nie jest mu trochę przykro z powodu tego, że tegoroczne zmagania elity speedwaya przyjdzie mu śledzić jedynie w roli widza? - Oczywiście jestem troszkę rozczarowany, bo jak przyjdzie sobotni wieczór, to będę myślał o tym, że mógłbym tam być i powalczyć o dobry wynik. Z drugiej jednak strony pojawia się uczucie ulgi, ponieważ w ostatnich latach nie wiodło mi się zbyt dobrze i momentami jazda na żużlu nie sprawiała mi przyjemności. Dlatego z niecierpliwością oczekują nowego sezonu i mam nadzieję, iż się w nim odbuduję - zakończył zawodnik Speedway Miszkolc.
Scott Nicholls oficjalnie zainauguruje sezon 2010 występem w charytatywnym turnieju Ben Fund Bonanza, który 14 marca odbędzie się na Rye House Stadium w angielskim Hoddesdon.