Lee Richardson: Nie interesowała mnie jazda w I lidze

 / Na zdjęciu: żużel
/ Na zdjęciu: żużel

Lee Richardson przyznaje, że ambicje Marmy Hadykówki Rzeszów skłoniły go do startów w polskiej I lidze. 30-latek dodaje, że nie narzekał na brak ofert z ekstraligowych klubów, które napłynęły do niego tuż po podjęciu decyzji o odejściu z borykającej się z problemami finansowymi Częstochowy. Brytyjczyk chce poprowadzić ekipę z Podkarpacia do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce i już teraz rozkoszuje się perspektywą startów w Rzeszowie razem ze swoim rodakiem Chrisem Harrisem i byłym uczestnikiem cyklu Grand Prix - Mikaelem Maxem.

Dlaczego Lee Richardson zdecydował się na starty w I ligowej Marmie Hadykówce? - Jazda w polskiej I lidze w ogóle mnie nie interesowała, jeździłem przecież prawie przez całą swoją karierę w ekstralidze. Nadarzyła mi się jednak okazja do startów w Rzeszowie, która była dla mnie bardzo dobra pod względem finansowym. Jednak najważniejsze jest to, że mój nowy klub ma wielkie ambicje powrotu do ekstraligi, a zarząd z Rzeszowa potrzebował kogoś takiego, kto mógłby pomóc im w tym celu - mówi Brytyjczyk.

- Sezon 2010 będzie dużym wyzwaniem logistycznym dla moich mechaników. Swoją bazę sprzętową mam w Częstochowie, a Rzeszów jest oddalony od niej o cztery godziny jazdy. Na szczęście mam dwóch mechaników - jeden będzie pracował w Polsce, a drugi będzie ze mną latał do Szwecji. W tym roku będziemy dysponować dwoma busami i sześcioma motocyklami, dodatkowo w Szwecji będziemy mieli drugi warsztat. Myślę, że zorganizowaliśmy to całkiem nieźle - dodaje Richardson.

30-letni żużlowiec w sezonie 2010 będzie spędzał mniej czasu podróżując na mecze do Polski. - Można powiedzieć, że Rzeszów jest dla mnie na miejscu ponieważ ma lotnisko. Wylatuję do Rzeszowa w sobotę rano, a w niedzielę w nocy mogę już być z powrotem w domu, co oznacza krótszy czas podróży - kończy "Rico".

Komentarze (0)