- Ze swojej postawy nie jestem specjalnie zadowolony. Cieszę się z kolei, że mam za sobą pięć wyścigów. To był dla nas pierwszy mecz sparingowy. Do rozpoczęcia rozgrywek ligowych zostały jeszcze dwa tygodnie. Mamy przed sobą kolejne mecze kontrolne i treningi na torze. Sądzę, że ten czas wystarczy, żeby wprowadzić odpowiednie poprawki. Wczorajszy mecz jechaliśmy z drużyną, która ma już za sobą sporo jazdy. W tej chwili Leszno ma dzięki temu przewagę nad innymi zespołami - powiedział Robert Kościecha.
Zawodnik liczy na dobry sezon w barwach bydgoskiej Polonii. - Byłem już kiedyś zawodnikiem bydgoskiego klubu więc sądzę, że nie będę miał problemów z zaaklimatyzowaniem się w nowym środowisku. Mam dobre relacje z działaczami Polonii, ci ludzie po prostu we mnie wierzą. Ja także jestem pełen nadziei na udany sezon. Myślę, że zdecydowanie lepiej będę się czuł pod względem psychicznym. Bardzo zależy mi na tym, żeby jeździć zdecydowanie lepiej niż w minionym roku. To jest w tej chwili moje największe marzenie, oby się spełniło.
W trakcie ubiegłorocznych rozgrywek zmarł ojciec Roberta Kościechy. Zawodnik przyznaje, że nadal odczuwa w związku z tym smutek. - Do tej pory trudno jest mi pogodzić się z faktem, że ojca nie ma. Nie można otrząsnąć się po takiej stracie z dnia na dzień. W moim przypadku trzeba dodać, że ojciec był osobą, która miała spory wpływ na mnie jako żużlowca. Zawsze mogłem liczyć na jego wsparcie i cenne rady. Żużel zawsze będzie przywoływał wspomnienie ojca. Nie jest mi łatwo, ale muszę się z tym pogodzić.
Robert Kościecha jest zawodnikiem, który nie znajduje satysfakcji w przeciętności. Ambitna jazda i chęć odniesienia zwycięstwa wielokrotnie sprawiały, że zdarzało mu się tracić na dystansie punktowane pozycje. - Kiedy jadę na drugim miejscu nie myślę o tym, żeby bezpiecznie dowieźć dwa punkty do mety. Koncentruję się na wygraniu wyścigu. To kwestia podejścia mentalnego. Liga w tej chwili jest tak wyrównana, że niejednokrotnie zdarzała się, że źle przeprowadzony atak na pierwszą pozycję kończy się spadkiem na trzecie lub czwarte miejsce. Mimo to nie mam zamiaru się poddawać i rezygnować z walki o lepsze pozycje. Taki mam charakter. Chęć wygrywania i podejmowanie ryzyka są ze sobą nierozerwalnie związane. Uważam, że nie ma sensu jechać w wyścigu tylko po to, żeby utrzymać wywalczoną na starcie pozycję.
W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Kościecha przyznał, że wprowadził kilka istotnych innowacji do przygotowań do sezonu. - Chciałbym, żeby szczegóły tych zmian pozostały moją słodką tajemnicą. Trochę zaryzykowałem. Zobaczymy jakie będą tego efekty. Zdradzę tylko, że zmieniłem parę spraw związanych z przygotowaniem mentalnym i sprzętowym.