Robert Miśkowiak: Trzymam kciuki za Kolejarza

Robert Miśkowiak zajął szóste miejsce we wtorkowym półfinale Złotego Kasku, który odbył się na stadionie imienia Floriana Kapały w Rawiczu. Zawodnik klubu z Poznania uzyskał podstawowy cel, jakim był awans, mogło się jednak wydawać przed zawodami, że zakończy je w czołowej trójce.

Jak zmagania te ocenia sam zainteresowany? - Jestem zadowolony, że awansowałem do finału. Na pewno nie przyszło mi to łatwo, bo nie byłem zbyt szybki od początku zawodów. Nie wygrywałem zdecydowanie startów. Musiałem te punkty zdobywać na pierwszym łuku lub na dystansie. Ale spokojnie zdobywałem punkty i cieszę się, że ostatnim biegiem przypieczętowałem swój awans - mówi Robert Miśkowiak.

Jedyna kontrowersyjna sytuacja w tych zawodach miała miejsce w 20 wyścigu, kiedy to na tor upadł Krzysztof Jabłoński. Z powtórki gnieźnianin został wykluczony, choć część kibiców twierdziła, że winę ponosił Miśkowiak. - Byłem szybszy, praktycznie go minąłem. Krzysiu widział co się dzieje. Na prostej startowej byłem równo z nim, składałem się wtedy w łuk. On widząc co się dzieje, założył się na moje koło. To on się położył i tak naprawdę przez to sam siebie wykluczył, ja niczego złego w tej sytuacji nie zrobiłem. Dziwię się, że miał jakiś żal. Ja jechałem swoje i nic innego nie mogłem zrobić - tłumaczy Miśkowiak.

Jakie nastawienie ma popularny "Misiek" przed najbliższą kolejką ligową? - Kolejne spotkanie mamy w Poznaniu. Chciałbym w nim dobrze wypaść. Przygotowuję się do niego. Podejdę do niego ze spokojem, pojadę, tak jak zawsze jeżdżę i liczę na to, że zakończy się to wszystko dobrym wynikiem z mojej strony - dodaje Miśkowiak.

Rawiczanin śledzi losy klubu ze swego miasta. Co sądzi o szansach na zwycięstwo zespołu Kolejarza w potyczce na własnym stadionie z KSM-em Krosno? - Ciężko mi odpowiedzieć na takie pytanie. Trzymam kciuki za Kolejarza i wierzę w to, że zawodnicy tego klubu będą zdobywać regularnie punkty i polepszać ciągle swą sytuację w tabeli - kończy IMŚJ z 2004 roku.

Komentarze (0)