Wzrosło zainteresowanie polską ligą na Węgrzech - rozmowa z Sándorem Szilágyim, prezesem SC Gyula

Prezes klubu żużlowego z węgierskiej Gyuli - Sándor Szilágyi specjalnie dla czytelników portalu SportoweFakty.pl opowiedział o funkcjonowaniu żużla na Węgrzech oraz o pobycie Unibaxu Toruń na przedsezonowym obozie przy basenach Várfürdő.

Michał Gałęzewski: Z perspektywy Polski wydaje się, że żużel na Węgrzech umiera. Czy jest tak w rzeczywistości?

Sándor Szilágyi: To trochę mocne określenie, ale faktycznie - dawniej byliśmy w dużo lepszej sytuacji! Kłopoty zaczęły się nie teraz podczas kryzysu gospodarczego ale wcześniej, wtedy jak państwowe przedsiębiorstwa przewozowe przestały sponsorować ten sport. Zmiana ustroju przyniosła ze sobą zmiany formy gospodarczej firm, które z państwowych stały się spółkami akcyjnymi. Dowodem na to jak bardzo jest dziwna dzisiejsza sytuacja jest fakt, że zawodnicy z Miszkolca właśnie teraz znaleźli się w I lidze polskiej. Czegoś takiego jeszcze nie było, a sport ten istnieje na Węgrzech od 1949 roku! W naszym mieście - Gyuli mamy się czym pochwalić - po raz kolejny znaleźliśmy wybitny talent. W latach ubiegłych zrobiliśmy oświetlenie toru, a teraz będziemy mieli dmuchaną bandę, co znaczy poprawę warunków. Jednocześnie w miastach z wielkimi tradycjami takimi jak Szeged, czy Debreczyn tory żużlowe niestety zostały zamknięte. W Polsce na pewno dziwicie się słysząc to - ale w Debreczynie 20 lat temu 12 tysięcy osób z zapartym tchem obserwowało Hansa Nielsena na zawodach. Największym problemem jest brak zawodników. Trzeba wiedzieć, że państwo absolutnie nie dotuje sportu żużlowego.

Z roku na rok coraz gorzej wypadacie w konfrontacji ze Słoweńcami i Chorwatami. Czy wspólne mistrzostwa wam pomagają?

- Tak jak już poprzednio mówiłem nie mamy odpowiedniej ilości zawodników i bez nich trudno organizować zawody. Przede wszystkim uważam to za słuszne, że organizujemy wiele spotkań naszym zawodnikom z żużlowcami prezentującymi podobny poziom. Od trzech lat, również w tym roku w każdym kraju odbędą się po dwa spotkania.

Kiedyś na arenach międzynarodowych było wielu Węgrów, Zoltan Adorjan jeździł w Grand Prix. Czy widać gdzieś ich zastępców?

- Dobrze by było… W sumie w dwóch turniejach Grand Pix zdarzyło się przed 5-6 laty, że Sándor Tihanyi, który już wtedy nie startował w zawodach, mógł wziąć udział w Grand Prix w słoweńskim Krsko. Kiedyś Róbert Nagy spędził parę lat w Bradford, ale to było bardzo dawno. W chwili obecnej uważany za najlepszego węgierskiego zawodnika József Tabaka próbuje szczęścia w angielskiej drugiej lidze w klubie Edinburgh Monarchs. A Węgier pochodzący ze Słowenii - Matej Ferjan próbuje sił w klubach europejskich.

Macie w Gyuli dwóch młodych zawodników - Rolanda Benkő i Tamása Szilágyi. Co pan może o nich powiedzieć?

- Oni są naszą przyszłością i nadzieją. Mam na myśli szczególnie Rolanda Benkő, który jako 12-latek okazał się bardzo zdolnym i sprytnym chłopakiem. W wieku 13 lat wygrał zawody juniorów, a rok później zajął drugie miejsce. Wziął też udział w ogólnokrajowych zawodach seniorów ze specjalnym pozwoleniem ze względu na młody wiek i zajął piąte miejsce. Jako jedyny Węgier wziął udział w rozgrywkach Mistrzostw Europy na mini żużlu w Częstochowie. Największe osiągnięcie w 2008 roku, to drugie miejsce na zorganizowanym w Gyuli turnieju młodzieżowym trzech narodów, gdzie wyprzedził Chorwatów i Słoweńców, którzy jeżdżą też w Polsce, jak Aleksandra Condę, czy Matiję Duha. Roland próbuje swoich sił wśród bardziej uznanych zawodników. Na przykład dwa tygodnie temu zajął piąte miejsce w zawodach i od razu dostał zaproszenie na zawody do Pfaffenhofen w Niemczech, które odbędą się 2 maja. Naszym celem jest to, aby wziął udział w możliwie jak największej liczbie zawodów i zdobywał doświadczenie. Małymi kroczkami idziemy do przodu. Ważne, że jest w dobrej formie. Od tego sezonu Lugi Lajos Baráth będzie jego głównym mechanikiem. Cieszymy się każdym małym sukcesem. Tamás Szilágyi jest u nas od niedawna. Jest to chłopak z Debreczyna. Jeszcze nie znam go za bardzo, ale zrobimy wszystko, aby mógł rozwijać swoje umiejętności.

Jak wygląda szkolenie młodych żużlowców na Węgrzech i Gyuli? Macie żużlowców, którzy wraz z Benko będą stanowić o sile zespołu w najbliższych latach?

- Kluby są w bardzo trudnej sytuacji i bardzo dużo zależy od sponsorów. Dlatego nic dziwnego, że na razie tylko ci dwaj młodzi są perspektywiczni, jeśli chodzi o młodych zawodników.

Ilu aktualnie żużlowców startuje na Węgrzech?

- Liczby mówią same za siebie o sytuacji tego sportu na Węgrzech. Obecnie mamy zaledwie 10 seniorów i 6 juniorów z ważną licencją.

Dlaczego tak ciężko nakłonić młodych Węgrów do uprawiania żużla?

- Uważam, że węgierskie dzieci mają chęć zostania żużlowcem. Niestety - jak wiadomo - mowa jest o bardzo kosztownym sporcie. Początkujący żużlowcy płacą za wszystko z własnej kieszeni. Mało jest takich rodziców, którzy mogą sobie na to pozwolić.

Czy po przystąpieniu Speedway Miszkolc do ligi polskiej, zainteresowanie żużlem na Węgrzech wzrosło?

- Oczywiście! Każdy kibic wie o tym, że Polska od lat jest ojczyzną numer jeden tego sportu, gdzie na spotkaniach wiele tysięcy widzów kibicuje zawodnikom. Z portali internetowych można się wszystkiego dowiedzieć na bieżąco. Od kiedy Miszkolc dołączył do waszej ligi, jeszcze bardziej wzrosło zainteresowanie ligą polską.

Jakie turnieje będą w tym roku zorganizowane na Węgrzech?

- Oprócz meczów Speedway Miszkolc w lidze polskiej, na Węgrzech odbędzie się 2 października finał Pucharu Europy, a 12 czerwca runda kwalifikacyjna do Grand Prix.

Macie pomysły na propagowanie sportu żużlowego w waszym mieście i zdobycie niezbędnych finansów?

- Jednego złego słowa nie mogę powiedzieć o władzach miasta. Jak wiadomo Gyula jest dosyć słynnym miejscem uzdrowiskowym i częścią letniego programu imprez jest sport żużlowy. Wszystko na to wskazuje, że i w tym roku będziemy mogli zorganizować takie zawody, które przyciągną uwagę miłośników sportu z odległych miejscowości. Urzędowi Miasta tylko mogę podziękować za na przykład dofinansowanie kupna nowoczesnej dmuchanej bandy. U nas oczywiście podążamy mniejszymi krokami, co jest zrozumiałe.

W tym sezonie planujecie zorganizować jakieś ciekawe turnieje?

- Niestety finanse bardzo ograniczają nasze plany. Tradycyjne ważne miejsce zajmują w naszym programie zawody trzech narodów w kategorii juniorów. Odbędą się one 10 i 31 lipca w Gyuli. 2 czerwca natomiast, odbędzie się runda Mistrzostw Węgier. Bardzo trudno jest nam opłacić dobrych zawodników z zagranicy. Najważniejsze zawody ogląda w Gyuli 2-3 tysiące widzów. Gdy wspominam lepsze czasy to pamiętam, jak w 1994 roku 5 tysięcy widzów oglądało początek kariery Jasona Crumpa, jak wygrał Mistrzostwa Świata Juniorów w Gyuli...

Czy poza Miszkolcem, Gyulą i Debreczynem jest jeszcze jakiś tor na Węgrzech, lub są plany budowy takiego obiektu?

- Z bólem serca muszę powiedzieć, że budowa nowego toru żużlowego jest niemożliwa. W latach 90-tych przez dłuższy czas była mowa o budowie stadionu motorowego w Budapeszcie, wtedy jeszcze nie było ograniczenia do 80 decybeli głośności. teraz już upadła ta inicjatywa. Pozostały tylko wyżej wymienione miasta.

Sándor Szilágyi stoi pomiędzy Jagusiem, a Sullivanem. Z lewej strony prezes węgierskiej federacji - Szabolcs Kiss, z prawej Jacek Gajewski

Przed sezonem trenował u was Unibax Toruń. Jak wspomina pan pobyt Polaków w Gyuli? Jak doszło do wizyty toruńskiego zespołu?

- Przez przypadek. Toru w Miszkolcu nie można było używać. Bardzo szybko poszła wiadomość, że przyjadą Polacy z Torunia z Hansem Andersenem, ale on ostatecznie z powodu innych zobowiązań nie przyjechał. Jacek Gajewski to powiedział do pewnego dziennikarza: "w Gyuli każde nasze życzenie natychmiast było spełnione, bardzo dobrze czuliśmy się w Gyuli i jest to prawie pewne, że w przyszłym roku też przyjedziemy". Od tamtej pory jesteśmy w kontakcie i mam wrażenie, że rozpoczęła się owocna współpraca.

Mieliście okazję konfrontacji z zawodnikami Unibaxu?

- Na razie tylko na tym zdjęciu grupowym jesteśmy widoczni razem, ale można sobie wyobrazić jak mały Benkő obserwował każdy ruch Sullivana i Jagusia. W przyszłym roku chcielibyśmy zakończyć obóz treningowy zawodami.

Nie myśleliście o dołączeniu - wzorem Speedway Miszkolc - do polskiej ligi, lub na przykład do coraz bardziej rozwijającej się ligi w Ukrainie?

- Do tej pory nie było o tym mowy. To byłyby dla nas bardzo poważne koszta. Oczywiście z radością przyjęlibyśmy fakt, gdyby na przykład Roland Benkő dostał zaproszenie na sezon albo tylko na pojedyncze zawody w słynącej z żużla Polsce. Ukraina? Jest bardzo daleko, są duże odległości, bardzo trzeba się nad tym zastanowić.

Komentarze (0)