Prezes Startu po porażce: Winę biorę na siebie!

Nieudanie rozpoczęli serię meczów wyjazdowych żużlowcy Startu Gniezno. Na torze w Daugavpils okazali się słabsi od miejscowego Lokomotivu, przegrywając wysoko 58:31. - Winę za porażkę biorę na siebie - powiedział nam krótko po zakończeniu rywalizacji na Łotwie, prezes Startu, Arkadiusz Rusiecki.

- Winę za porażkę biorę na siebie - od takiej dość niespodziewanej deklaracji zaczął naszą rozmowę Arkadiusz Rusiecki. - Uważam, że to na mnie spoczywa odpowiedzialność za taki a nie inny rezultat. Czuję, że nie dopilnowałem wszystkiego, by wynik był dla nas bardziej korzystny. Tyczy się to zarówno organizacji treningów, jak i wielu innych szczegółów dotyczących naszej drużyny. Wiem jakie popełniłem błędy, i co należy zrobić, żeby w przyszłości ich uniknąć. Proszę wszystkich Państwa, żebyście oszczędzili i trenera i zawodników. Z meczu w Daugavpils nie należy wyciągąć pochopnych wniosków, gdyż nie oddaje on potencjału naszych zawodników.

Czy ciężki, przyczepny tor miał wpływ na porażkę Startu? - W żadnym wypadku. Nasi zawodnicy doskonale wiedzieli w jakich warunkach przyjdzie im się ścigać. Tor nie robił na nich żadnego wrażenia. Ba, mogę powiedzieć więcej, że niektórym naszym zawodnikom bardzo odpowiadał! Problem polegał jednak na tym, że na zmieniające się warunki na torze nie potrafiliśmy odpowiednio szybko zareagować. Trudno o dobry rezultat, kiedy wnioski wyciągamy dopiero po kilku nieudanych wyścigach.

Rusiecki zdaje sobie sprawę, że przyczepne tory będą główną bronią rywali Startu, w kolejnych spotkaniach wyjazdowych. - I na pewno się tego nie obawiamy. Jesteśmy mocni u siebie i teraz czeka nas sporo pracy, żeby przełożyć nasz potencjał i naszą realną siłę na mecze wyjazdowe. Jestem przekonany, że po kilku zmianach w życiu naszego zespołu, które zamierzam wprowadzić nasza jazda będzie wyglądała dużo lepiej. Także na ciężkich, przyczepnych i dziurawych torach.

Komentarze (0)